Z perspektywy Falkowicza
No nie. Tyle czasu czekałem, a teraz jednym pocałunkiem z Kingą ją zdradziłem. Ona nie chce mnie znać. Ja bez niej nie potrafię żyć, co z tego że nie usłyszałem od niej słowa kocham, ja i tak wiem że trzeba na nowo zdobyć jej zaufanie, pokazać że ją naprawdę kocham. Tak, Falko koniec użalania się nad sobą. Bierz się w garść. Najpierw trzeba załatwić sprawę z Kingą. Idziemy!
5 minut później - gabinet patomorfologi
F. Kinga, musimy porozmawiać.
K. No chyba raczej tak. Dlaczego za nią wybiegłeś?
F. Jest na to prosta odpowiedź. Kocham ją!
K. Żartujesz sobie chyba, rzucasz mnie dla tej rudej idiotki.
F. Nie, rzucam Cię dla pięknej, zmysłowej i inteligentnej kobiety.
K. Na komplementy Ci się zebrało.
F. To koniec, rozumiesz, KONIEC!
K. Pożałujesz tego Andrzej, pożałujesz
F. Na pewno - powiedziałem cynicznie i odszedłem w swoją stronę.
W tym samym czasie w hotelu - z perspektywy Wiki
A. Wiki, to ty - usłyszałam Agatę, która schodziła na dół - Co tu tak śmierdzi?
W Moja miłość, Agatko - powiedziałam i rozpłakałam się
A. Wiktoria co się stało. Co z kartką? Co z Falkowiczem?
W. No tak. Kartka jak i moja miłość do profesora właśnie się spaliła i tak śmierdzi.
A. Co się stało - powiedziała i położyła przed nami zestaw idealny - sól, limonka i tequila
Wypiłam trzy kieliszki i zaczęłam wyrzucać z siebie słowa bardzo szybko.
W. No bo on najpierw powiedział, że mnie kocha, że zerwał z Kingą, a dzisiaj wchodzę do jego gabinetu i co widzę? Kingę siedzącą mu na kolanach i ten gnój się z nią całował. A jak wybiegłam to poszedł za mną i powiedział, że to nie to co myślę. A skąd on może wiedzieć co ja myślę. Przecież nie czyta mi w myślach. - przerwa na kieliszeczek i na nowo - a ja, ja mu zaufałam, on był taki miły, czuły i w ogóle. A ja uwielbiam z nim pracować a w tym momencie mam ochotę wyrwać mu jaja, jestem wściekła rozumiesz?
A. Wczoraj mówiłaś, że nic do niego nie czujesz. Skoro się pokłóciliście to łatwiej będzie Ci teraz odejść.
W. Wiem, że to mówiłam. Jest jedne mały problem.
A. Jaki?
Napiłam się i powiedziałam:
W. Kłamałam. Ja go kocham. I to właśnie było napisane na kartce, przy rubryce TAK.
A. Teraz rozumiem.
Godzinę później.
A. Wypiłyśmy dwie butelki, rano będziemy tego żałować. Zobaczysz...trzeba iść spać
Wspólnymi siłami, wstałyśmy i poszłyśmy spać. Kiedy się kładłam zerknęłam na telefon - 10 nieodebranych połączeń od Falkowicza i 7 wiadomości też od niego. Nie mam do tego głowy, trzeba się ogarnąć na rano.
_______________________________________________________________________________________________
Szłam przez szpitalny korytarz. Nagle usłyszałam ten głos, jego głos:
F. Zapraszam Panią do gabinetu
W. Słucham?
F. Zapraszam do gabinetu - wskazał drzwi
Weszliśmy do gabinetu. Wskazał mi krzesło i zamknął drzwi na klucz.
W. Dziękuję, postoję. CO się stało profesorze.
F. Wiem, że możesz mnie znienawidzić za to co właśnie mam zamiar zrobić, ale zaryzykuje
W. Już Cię nienawidzę! Nie rozumiem Cię. Ne dotykaj mnie! Jestem na Ciebie wściekła za wczoraj!
F. Zaczekaj, zaraz nie będziesz.
Bez zbędnych wyjaśnień, zatopił swoją rękę w moich włosach. Przytrzymał moją głowę i pocałował mnie namiętnie. Nie opierałam się, chciałam tego. Rozchyliłam swoje wargi i nasze języki się połączyły.
W. Biurko. Zawsze o tym marzyłam - szepnęłam mu do ucha.
Podniósł mnie a ja oplotłam mu nogi wokół bioder. Posadził mnie na biurku cały czas całując. Energicznym ruchem zrzucił z biurka wszystkie papiery jakie na nim leżały.
Zdejmowałam z niego marynarkę i powoli rozpinałam guziki koszuli. On pociągnął jej T-shirt w górę. Pozbawialiśmy się kolejnych części garderoby. W końcu zostaliśmy w samej bieliźnie.
Popatrzył mi prosto w oczy, dostrzegłam jego pożądanie.
Tak w końcu zrobił to czego pragnęłam...Kochaliśmy się, pojękując lekko wprawiał mnie w coraz większe zadowolenie.
_____________________________________________________________________________________________
A. Wiktoria, przesadziłyśmy wczoraj. Wstawaj spóźnimy się na dyżur.
W. Andrzej! - krzyknęłam przez sen
A. Wstawaj - pociągnęła mnie za nogę a ja spadłam z łóżka
W. Co? - To był sen. Dlaczego ja mam sny z nim w roli głównej? Nie, ogarnij się Consalida...ogarnij.
Wstałam, szybko się przyszykowałam, zjadłam śniadanie i pobiegłam do szpitala. Przebrałam się w swój służbowy kitel i wzięłam telefon było już 15 połączeń i 10 wiadomości. Przeczytam wszystko po obchodzie.
Godzina później, pokój lekarski
Ok. Przeczytam to. Wzięłam telefon i zaczęłam czytać.
Wiktoria, przepraszam. Na prawdę Cię kocham, porozmawiajmy. A.
Kinga nic dla mnie nie znaczy. Wiem, że Cię zraniłem. A.
Wiki, proszę Cię. Odezwij się do mnie. A.
Kolejne:
Wiktoria, zerwałem z nią wszystkie kontakty. A.
Jesteś tam? Śpisz? A.
Nie dobra, wystarczy mi już. Wszystkie są o tym samym i nic nie wnoszą do sprawy. Do lekarskiego weszła Agata.
A. Kawa?
W. Tak poproszę! Padam z nóg po wczorajszym.
Agata podała mi kawę.
A. Wiki, co Ci się dzisiaj śniło?
W. Co? Dlaczego pytasz?
A. No bo dziwne odgłosy dochodziły z Twojego pokoju.
Na te słowa Agaty, zachłysnęłam się kawą.
W. Nic, koszmar.
A. Aha, czyli dlatego rano krzyczałaś Andrzej!!!
W. Co!?
A. Chciałam Cię obudzić i krzyknęłaś Andrzej!
W. Mówiłam Ci już...koszmar
A. O wilku mowa - uśmiechnęła się - widzimy się potem. Pa.
F. Wiki, czy możemy porozmawiać.
W. Czy ja się wczoraj nie jasno wyraziłam? Nie ma Wiki, jest pani doktor
F. Dobrze. W takim razie. Pani doktor czy możemy porozmawiać?
W. W sprawie grantu, operacji?
F. Nie. Bardziej chodziło mi o rozmowę na tle prywatnym.
Wstałam, odłożyłam kubek i podeszłam do niego.
W. Rozmowy na tle prywatnym, nie wchodzą w zakres moich obowiązków służbowych. Żegna,
Minęłam go i wyszłam do pacjentów, zauważyła Adama.
W. Adam, zaczekaj.
Ad. Cześć, co się stało?
W. Masz czas dzisiaj wieczorem?
Ad. A co chcesz się umówić?
Ostatnie zdania Adama i moją odpowiedź usłyszał Falkowicz.
W. Tym razem masz szczęście. Bardzo.
Ad. Wpadnę po Ciebie po dyżurze.
W. Ok. Pa.
Odeszłam a Andrzej stał i gapił się na mnie nie wiadomo po co i na co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz