niedziela, 10 listopada 2013
Część 11
Przez kilka kolejnych dni Andrzej nie operował Ta bojka z Przemkiem dala mu si we znaki. Reka była szyta wiec Andrzej musiał dać sobie trochę czasu. Przemek omijał mnie szerokim lokiem i wyprowadził się z hotelu. Jeszcze pamiętam jego słowa Nie będę patrzył jak ten MORDERCA marnuje Ci życie Szczerze miałam gdzieś to co mówił. Kocham Andrzeja i nic nie stanie nam na drodze szczęścia...prawie.
Szpital, 8:30
Szlam do lekarskiego kiedy odebrałam telefon.
W. Consalida, słucham
W. Cześć, to ja Wojtek. Chciałbym porozmawiać.
W. O czym? Przypomniało Ci się ze masz córkę?
W. Wiem, ze nienawidzisz mnie za to co zrobiłem, ale chce tylko porozmawiać.
W. Nie mamy o czym, cześć.
Przerwałam połączenie Co on sobie myśli Pomógł mi jak Blanka była chora ale potem znowu przerwał z nią kontakt. Nie rozumiem. Przebrałam się i wyszłam Zobaczyłam Andrzeja opartego o biurko, który patrzył na mnie takim wzrokiem jak zawsze, kiedy miał na mnie ochotę.
F. Witam, Pani doktor - przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
W. Panie profesorze, trochę profesjonalizmu. - lekko uderzyłam go w ramie.
F. Ależ oczywiście
Mój telefon znowu zaczął dzwonić. Znowu on.
F. Nie odbierzesz?
W. Nie to nic ważnego. Chodźmy na obchód.
F. Dobrze. Pani przodem Pani doktor.
Po zakończonym obchodzie Andrzej pocałował mnie na korytarzu i poszedł do swojego gabinetu a ja do lekarskiego. Kiedy wypełniałam dokumentacje przyszła do mnie Pani Ania, sekretarka Trettera.
PA. O pani Wiktorio. List mam do Pani.
W. Do mnie? Na adres szpitala?
PA. Tak kurier przed chwila przyniósł.
W. Dobrze, dziękuje.
A to co znowu. Otworzyłam kopertę i wzięłam kartkę. Zaczęłam czytać:
Kochana Wiktorio,
Chciałbym porozmawiać o naszej córce Wiem, ze dyżur kończysz o 13. Proszę spotkaj się ze mną dzisiaj o 15. Będę czekał w naszej restauracji.
Całuje,
Wojtek
To to jest chyba jakiś żart. Spotkam się z nim i będę miała święty spokój.
B. Pani doktor, szybko do 5 z pacjentem coś się dzieje.
W. Już idę. Położyłam kartkę na stole i wybiegłam z lekarskiego.
W tym samym czasie, perspektywa Falka
No cóż. Koniec dokumentacji. Zrobię Wiki niespodziankę.
F. Chciałem zrobić...Wiki?
Na stole stała kawa. Była tu tylko ona pije kawę trzymając kubek w lewej ręce Skończę za nią ucieszy się A to co. Przeczytałem kartkę dwa razy. Nie to nie może tak być Przecież ona mnie nie zdradza. Odłożyłem katrkę na miejsce i wyszedłem do swojego gabinetu. W głowie ciągle miałem słowa kochana, córce, naszej, całuje O nie, co to to nie.
Perspektywa Wiki.
Nie ma to jak pobabrać się w krwi od samego rana. Musze zadzwonić do Agaty żeby kryla mnie przed Andrzejem.
W. Hej Aga.
A. No hej co jest?
W. Masz dzisiaj nockę?
A. Tak. A co?
W. Mogłabym Cie prosić żebyś kryla mnie.przed Andrzejem. Musze się spotkać z Wojtkiem, a Andrzej nie wie ze mam córkę. Proszę.
A. No dobrze, zabarykaduje drzwi i go nie wpuszczę.
W. Ha ha Dzięki.
Mój dyżur dobiega końca. Pójdę do Andrzeja a potem spotkam się z Wojtkiem.
Gabinet Falkowicza. Perspektywa Falka
F. Proszę.
W. Cześć, kochanie. Ja już wychodzę a ty jak?
F. Ja muszę jeszcze opracować ale tylko godzinkę. Może poczekasz i gdzieś wyskoczymy? - i co teraz.
W. Chętnie ale umówiłam się z Agatą.
O nie! To nie może być prawda. Ja cie tak kocham!
F. A spotkamy się dzisiaj?
W. Jasne. Pójdziemy na te zakupy i wrócę do Ciebie do domu. Może być?
F. Jasne - pocałowała mnie i wyszła.
O nie to nie koniec moja droga. Wziąłem płaszcz i wyszedłem za nią
O nie to nie koniec moja droga. Wzialem plaszcz i wyszedlem za nia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz