niedziela, 10 listopada 2013

Część 10


Andrzej jest strasznie pewny siebie. Ale tak łatwo mu nie powiem o tym śnie. Ale jest zazdrosny to dobrze, znaczy, że mu zależy. Ale no cóż. W końcu w domu. Musze pogadać z Agatą, wszystko strasznie szybko się dzieje. 

W. Cześć - powiedziałam zdejmując płaszcz. Nie usłyszałam odpowiedzi. 
W. Jest tu kto?

Po chwili wyszła Agata.

A. O Wiki. Nie słyszałam, muzyka Adama wszystko zagłusza.
W. No tak, normalne. 
A. A ty nie u profesorka?
W. Nie, dziś śpimy tutaj
A. My?
W. A no tak, Andrzej przyjdzie za dwie godzinki. 
A. Dobra, to najpierw powiedz mi jak było - uśmiechnęła się
W. Było bosko. Jest mistrzem w każdej dziedzinie. 
A. Ha ha ha. 
W. Tak, sex z nim to prawdziwa przyjemność.
A. To opowiadaj mi tu wszystko po kolei i ze szczegółami

40 minut później

W. .... No i dzisiaj też w jego gabinecie. Ha ha. Pamiętasz jak wtedy pytałaś co mi się śniło. Powiedziałam Ci, że koszmar a tak naprawdę to śnił mi się sex z Andrzejem na biurku. I dzisiaj jak to zrobiliśmy w gabinecie na biurku, to powiedział mi, że to był jego pierwszy raz na nim, a ja mu na to, mój nie. 
A. Ha ha ha ha 
W. Tak a teraz on chce dowiedzieć się z kim. Ha ha ha
A. Powiesz mu?
W. Tak, ale musi na to zapracować. Ha ha ha

Do salonu wszedł Przemek.

P. O Wiki, możemy porozmawiać?
A. To ja Was zostawię - powiedziała i wyszła
W. Jasne, co się dzieje?
P. Ja rozumiem, że wróciłaś dzisiaj na noc?
W. Tak, ale Andrzej też tutaj nocuje.
P. Ja mogę tolerować Twój "związek" z nim, ale nie chce aby on tu przychodził. 
W. Przemo, musisz się do tego przyzwyczaić. To nie będzie jedyny raz.
P. O nie! Co to to nie! - Wstał i zaczął się drzeć
W. Przemek, nie rozumiem. Teraz robisz mi awanturę, a jak Ci powiedziałam prawdę w szpitalu to nic nie zrobiłeś?!
P. Zrobiłem, rozmawiałem z nim. Ale to teraz nie ma znaczenia. To jest morderca Wiki, morderca rozumiesz!

Teraz ja tez wstałam. On nie ma prawa tak o nim mówić.

W. Przemo, proszę Cię. Zmień płytę!
P. Nie widzisz tego. To jest Falkowicz! On nie jest człowiekiem, który ma uczucia! 
W. Co ty możesz o nim wiedzieć?!
P. Jak to co? Jest zimny, wrednym, bezczelnym i aroganckim karierowiczem i manipulatorem. 
W. Chyba się nie słyszysz. On się zmienił!

W tym samym czasie kuchnia

A. O pan profesor.
F. Mów mi Andrzej, dobrze.
A. Ok. Agata - podali sobie dłonie.
F. A gdzie Wiki?
A. Nie słyszysz? 
F. Rozumiem, że to Pan Zapała. Ja do nich pójdę
A. Tak, ale nie idź. Oni muszą sobie to wyjaśnić. Zaraz wszystko wróci do normy
F. No dobrze, posłuchajmy

Salon 

P. Wiki, tacy ludzie jak on się nie zmieniają. 
W. I mówi mi to osoba, która sama się nakręca ze swoim nieszczęściem.
P. Nakręca! On zabił Ludmiłę. 
W. Nie! (motyw: http://www.youtube.com/watch?v=M5OSxi9HMDc )
P. Wiki, tak zabił ją. Falkowicz nie powinien być lekarzem. On nie leczy, on tylko zajmuje się pacjentami i liczy na kasę!
W. Andrzej jej nie zabił. Ludmiła miała guza, NIE - O - PE - RA - CYJ - NEGO! Rozumiesz
P. Gdyby jej powiedział, może dało by się coś zrobić! Ale nie wielki Pan Falkowicz czekał kur*wa na cud. 
W. Przemek, zamknij się w końcu!
P. Nie Falkowicz to morderca i nic tego nie zmieni.
W. Tak? Ciągle tylko mówisz jaki to Falkowicz jest zły. A Ludmiła? Co, ona była święta? Gdybyś nie zauważył, ona była prostytutką! Dziewczyną na telefon!
P. Nie masz prawa tak o niej mówić. Wiążąc się z Falkowiczem jesteś większą suka od niej!
W. Ja? Jesteś dziecinny Przemek, strasznie. W porównaniu z  Ludmiłą ja w kategorii suki nie dorastam jej do pięt!

Nagle poczułam piekący ból na policzku. Przemek mnie uderzył. Trzaśniecie drzwiami, poszedł.... (koniec motywu)

Po moim piekącym, zaczerwienionym policzku zaczęły spływać łzy, zeszłam do kuchni do Agaty, jednak tam siedział już Andrzej. Stanęłam w cieniu lampki, żeby nie zobaczył mojego policzka.

F. Wiki?
W. Hej, już jesteś.
F. Wszystko słyszałem. Ok?
W. Tak, ok - uśmiechnęłam się - Napijesz się herbaty?
F. Tak, poproszę.
W. Idź, do salonu, ja zrobię i nam przyniosę. Chcę jeszcze pogadać z Agatą.
F. Ok. - Wstał i podszedł do mnie, chciał mnie pocałować, jednak ja odchyliłam się. - I znowu, nie rozumiem, zaczekam w salonie. - wyszedł

A. Naprawdę, mogłaś mu pozwolić, nie mam nic przeciwko. Cieszę się Twoim szczęściem, kochana. 
W. Nie mogłam...

Wyszłam z cienia

W. Masz coś co mi pomoże?
A. O boże, Wiki. To Przemek? 
W. Tak, pokłóciliśmy się o Andrzeja. 
A. Wiem, wszystko słyszeliśmy. - Wyciągnęła z lodówki, zimną wódkę - Masz, przyłóż...
W. Możesz zanieść tą herbatę? (motyw: http://www.youtube.com/watch?v=QB0ordd2nOI )
A. Tak, jasne.
W. Powiedz, że robię coś do jedzenia i wróć tu.
A. Dobra.

Salon:

A. Proszę, herbata.
F. A gdzie Wiki?
A. Robi coś do jedzenia. 
F. Agata, nie kręć, co się stało?
A. Ja nie mogę, Ci powiedzieć. Jest w kuchni... ja tu zaczekam

Kuchnia

Siedziałam, przykładając do policzka zimną wódkę. Usłyszałam kroki, byłam pewna, że to Agata.

W. Agata, to chyba nie działa
F. Na co?- zapytał. 

Zamknęłam oczy i spuściłam głowę, wciąż się nie odwracając powiedziałam:

W. Na nic, idź do salonu, zaraz przyjdę
F. Wiki, przestań kręcić - powiedział obracając mnie twarzą do siebie. Zaniemówił
W. Nic mi nie jest, zaraz zejdzie...
F. To on?
W. Andrzej...
F. Czy to Przemek Cię uderzył?
W. Tak, ale zaraz przejdzie. Miałam w tym trochę winy.
F. O nie, nie pozwolę, żeby ktoś Cię bił. (koniec motywu)

Wbiegł do salonu i zapytał:
F. Agata, gdzie jest Przemek?
A. Ma dyżur
F. Dzięki...

Powiedział i wybiegł z hotelu. Ja poszłam do Agaty:

W. Agata, zbieraj się!
A. Co jest?
W. Andrzej trochę się zdenerwował i poszedł do Przemka, ja nie wiem co on chce mu zrobić...
A. O Boże, Idziemy!

Poszłyśmy do szpitala a przed wejściem zobaczyłyśmy Andrzeja i Przemka bijących się. Zauważył Piotra przy samochodzie i krzyknęłam:

W. Piotr! Pomóż mi!

Po chwili udało nam się ich rozdzielić. Podeszłam do Andrzeja.

W. Jak się czujesz?
A. Dobrze, musiałem to zrobić. Wiesz o tym, przepraszam....
W. Wybaczam, chodź pozszywam Cię - uśmiechnęłam się

(motyw:http://www.youtube.com/watch?v=zbfLIIGnI_I)

Kiedy skończyłam pocałowałam go w ranę i w usta. 

F. Właśnie przestało mnie boleć. Ale może pocałuj jeszcze tu i tu i tu. - Zaczął pokazywać palcem po twarzy.
W. Pocałuję, każdy cm Twojego ciała ale w hotelu. Chodź - uśmiechnęłam się
F. Oj po takiej zapowiedzi, chętnie pójdę. 

Objął mnie ramieniem a ja położyłam swoją rękę na jego

F. Aućć - wzdrygnął się
W. Ha ha, nie mogłeś bić się lewą, profesorze.
F. Kocham ten twój cięty języczek - pocałował mnie i poszliśmy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz