niedziela, 10 listopada 2013

Część 20


Lotnisko

W. Dobry wieczór, chciałabym odebrać bilet na nazwisko Falkowicz
P. Tak, proszę bardzo - podaje bilet - proszę podejść do stanowiska numer 3 tam pokierują Panią dalej 
W. Dziękuję

Stanowisko numer 3

W. Witam - uśmiechnęła się 
K. Dobry wieczór, poproszę paszport i bilet
W. Proszę bardzo - podała panu
K. Przepraszam
W. Tak?
K. Na jakie nazwisko mam wypisać? Consalida czy Falkowicz?
W. A no tak...na Consalida 
K. Dobrze, czyżby uciekająca panna młoda - powiedział i uśmiechnął się
W. Można tak powiedzieć
K. Dobrze, proszę bardzo, karta pokładowa, paszport, bagaż nadany zapraszam teraz do hali odlotów. 
W. Dziękuję bardzo 

Parking, przed lotniskiem, Adam i Andrzej wysiadają z samochodu, godzina do odlotu samolotu 

Ad. Idziemy!

Wbiegli pośpiesznie do budynku.

F. Gdzie ona może być? Cholera - rozglądał się
Ad. Chyba jesteśmy uratowani
F. O czym ty znowu bredzisz?
Ad. To Aśka, ona mi powie gdzie może być Wiki
F. Jeszcze tu stoisz?

Ad. Aśka, hej 
A. Hej co ty tu robisz? Lecisz gdzieś?
Ad. Nie do końca. Szukam dziewczyny. Ładna, ruda, mojego wzrostu, Wiktoria ma na imię.
A. Wiesz ile tu się ładnych, rudych dziewczyn kręci - wyśmiała go - Nazwisko?
Ad. Consalida
A. Consalida...Consalida...Consalida, nie mam 

Do Adama podszedł Andrzej i przysłuchiwał się rozmowie

A. Adam nie mam dziewczyny o nazwisku Consalida, może to nie to lotnisko.
F. Boże Adam, matole. 

Dziewczyna się zaśmiała

F. Niech Pani sprawdzi nazwisko Falkowicz
A. Falkowicz...Falkowicz...mam. Jeden bilet do Madrytu
F. Do Madrytu?
A. Tak, z tego co widzę, zakończyła się już odprawa i za chwilę będą wywoływać do wejścia do samolotu 
F. Cholera!

Ad. Co teraz?
F. Nie wiem, nie mogę jej stracić. Może Pani nas zaprowadzić do hali odlotów?
A. Mogę, ale to nie dozwolone
F. Błagam, tam jest kobieta mojego życia, proszę!
A. Dobrze, chodźmy 

Hala odlotów

Głośnik: Lot o numerach 50345 do Madrytu zostanie odprawiony przy wejściu numer 3. Zapraszamy

Mimo później pory ludzi było sporo, a Wiktoria celowo ustawiła się na końcu kolejki. Cały czas nie była pewna czy chce zostawić Andrzeja. Wyciągnęła telefon. Okłamała go, miał go przy sobie tylko włączony. Ostatni raz go włączę. 

Włączyła, na ekranie pojawił się napis: 38 nieodebranych połączeń od Andrzej <3, 25 wiadomości od Andrzej <3, i jedna od Agaty.

Postanowiła przeczytać tylko tą jedną:

Wiki, nie rób tego. Andrzej był, płakał. Zostań, nie wjeżdżaj. Pojechał na lotnisko. Zadzwoń do mnie proszę!

ok, zadzwonię.

W. Agata? Co się dzieje?
A. Wiki, nie leć. Andrzej był tu. Płakał, jest załamany proszę Cie nie leć!
W. Agata nie mogę. Muszę dać mu żyć. Proszę Cię
A. Pojechał na lotnisko z Adamem 
W. Co? Cholera muszę się pośpieszyć.
A. Wiki, nie rób głupot. Obiecuję Ci, że jak to zrobisz to osobiście przyjadę do tej Twojej Hiszpanii, nakopie Ci do dupy i za te rude kłaki siłą zaciągnę do Polski - mówiła śmiejąc się - Proszę Cię nie leć, on Cię kocha...Wiki?
W. Agata, ja nie mogę marnować mu życia. Cześć i czekam na Ciebie w Hiszpanii 

Rozłączyła się, wciągnęła baterię z telefonu i ponownie wstała. Dochodziła do stanowiska kiedy za nią rozległ się krzyk:

F. Wiki! - był to głos, który dobrze znała, ten który kochała

Dobiegł do niej

F. Wiki? Co ty wyprawiasz?
W. Andrzej, proszę Cię nie utrudniaj mi 
F. Wiktoria, głuptasie. Nie chce żebyś wyjeżdżała. Kocham Cię, rozumiesz, nie wyjeżdżaj. Proszę Cię
W. Nie mogę...Nie dam Ci Twojego małego Falkowicza 
F. Nie muszę go mieć...Jeżeli posiadanie mojego potomka ma dać mi życie bez Ciebie to go nie chcę. 
W. Andrzej? Proszę Cię!
F. Wiktoria - padł przed nią na kolana - Kocham Cię zostań
W. Andrzej...ja...też Cię kocham i robię to dla Ciebie.
F. Wiktoria do cholery! Nie pozwalam Ci wyjechać. Jesteś moją żoną, przysięgałem Ci miłość, wierność. Oddałem Ci swoje własne serce, Na zawsze!. Będziemy mili dzieci obiecuję Ci. A nawet jeśli nie to nie chcę Cię stracić! Bo do jasnej cholery zrozum wreszcie że BARDZO CIĘ KOCHAM!!!
W. Obiecujesz?
F. Tak, wróć ze mną do domu
W. Pozwól mi wyjechać...
F. Co?
W. Pojadę na tydzień i wrócę. Obiecuję Ci to 
F. Tydzień! Rozumiesz, tylko tydzień. Jak nie wrócisz za tydzień...to przyjadę tam i Cię siła zabiorę!
W. Dobrze, za tydzień.

Wiki pocałowała Andrzeja i poleciała do Madrytu.

Andrzej i Adam podziękowali Asi za pomoc i pojechali do domów.

Falkowicz leżąc w łóżku, myślał o tym co dzisiaj się stało i myślał o tym, czy dobrze zrobił pozwalając Wiki wyjechać. Czy na pewno wróci za tydzień? Czy nic głupiego nie wymyśli? 

Bił się z myślami aż w końcu zasnął.

1 komentarz: