niedziela, 10 listopada 2013

Część 18

3 miesiące później, gabinet Andrzeja

W. Cześć kochanie 
A. O Wikuś, co ty tutaj robisz? - nerwowo zabierając papiery z biurka
W. Pracuje od kilu lat
A. No tak, głupie pytanie 
W. Andrzej, jestem Twoją żoną, ukrywasz coś przede mną?
A. Głuptasie, oczywiście, że nie 
W. Tak? A co to za papiery?
A. Pacjenci z grantu
W. Mogę?
A. Nie chcę zaprzątać Ci tym, Twojej pięknej główki
W. Andrzej!
A. Dobrze, proszę 

Wiktoria usiadła na kolanach męża i zaczęła czytać.

W. Przecież to są Twoje badania 
A. Tak to prawda
W. Kochanie co Ci jest?
A. Oj nic, takie rutynowe badania 
W. Na pewno? 
A. Tak, kochanie na 100%
W. No dobrze 
A. Widzimy się w domu. Ja zaraz kończę 
W. Ja o 20, do zobaczenia - pocałowała go i wyszła 

Przecież nie mógł jej powiedzieć prawdy. Nie powinna się denerwować jeszcze jego sercem. Poboli i przestanie. 

Tydzień później, pokój lekarski 

W. O Hana, mogę wpaść później?
H. Jasne, co jest?
W. Chciałabym żebyś mnie przebadała
H. Chcesz mieć dziecko?
W. Tak, oboje chcemy
H. Jasne, akurat mam wolne. Jeśli chcesz oczywiście.
W. Jasne.
H. No to chodźmy 

Hanna zrobiła Wiktorii badania i czekała na wyniki, a w tym samym czasie Wiki poszła do Andrzeja

W. Kochanie, ja zaraz kończę a ty?
A. Mam dużo papierkowej roboty, muszę trochę posiedzieć
W. A no dobrze, może Ci pomogę?
A. Nie. Jedź do domu, odpocznij a jak wrócę to popracujemy nad Falkowiczem juniorem
W. Brzmi bardzo dobrze.  - zaczęli się całować 
A. Bardzo pragnę, go już widzieć
W. Ja też. 
A. Będzie dobrze, kochanie. Zanim się obejrzysz mały będzie biegał pomiędzy naszymi nogami
W. Kocham Cię - zaczęła go namiętnie całować 
A. Zamknąć?
W. Jeszcze pytasz?

Andrzej zamknął drzwi. Wrócił do Wiktorii zaczął ja namiętnie całować. Podsadził ją na biurko. Zdjął z niej spodnie, sam też się pozbawił dolnej partii odzieży. Wszedł w nią gwałtownie ale też delikatnie i zmysłowo. Poruszał się w niej powoli i szybko, na zmianę. Wiktoria rozpłynęła się z rozkoszy, dawanej przez męża. 

Nagle zadzwonił telefon Wiki, to była Hana. 

W. Tak? - powiedziała nadal urywającym głosem, gdyż to, że Andrzej cały czas w niej był sprawiało, że nie mogła się uspokoić
H. Możesz do mnie przyjść?
W. Jasne już idę

W. Dobra kochanie masz 2 minuty żeby to skończyć. 
A. Dam radę 

10 minut później, gabinet Hany

W. Już jestem?
H. Dobrze się czujesz? Te wypieki na twarzy?
W. A tak, ten no u Andrzeja byłam, a on strasznie ciepło w tym gabinecie ma
H. Jasne, zrobiłam Ci wszystkie badania i niestety nie mam chyba dobrych wieści
W. Czyli?
H. Przez ostatnie poronienie...
W. Hana? 
H. Wiki, przykro mi ale nie możesz mieć dzieci 
W. Nie...
H. Oczywiście może stać się cud jeżeli będziecie oboje tego chcieli
W. Dobra skończ już proszę
H. Wiki...przykro mi
W. Nie mów nic Andrzejowi
H. Dobrze, tajemnica lekarska


Hotel rezydentów

W. Agata!
Ag. Co się stało?
W. Nie mogę mieć dzieci 
Ag. Co?
W. To co słyszałaś, nie mogę mieć dzieci 
Ag. A co na to Andrzej?
W. Nie wie.
Ag. Powiesz mu?
W. Nie, i ty tez tego nie zrobisz
Ag. Co ty planujesz
W. Wyjadę do rodziców na jakiś czas
Ag. Sama?
W. Tak, a ty pod żadnym pozorem nie powiesz Andrzejowi gdzie jestem
Ag. Wiki, ale 
W. Nie powiesz mu.

Wiktoria pojechała do domu, zadzwoniła na lotnisko, zarezerwowała bilet, spakowała się i odjechała. Zostawiła Andrzejowi list. 

Odjechała, bo stwierdziła, że on zasługuje na kogoś kto da mu to czego pragnie, dziecka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz