Obudził mnie jak zwykle ten sam głos budzika, zegarek wskazywał 6:30. Wstałam i poszłam przygotować się na dyżur. Ciągle myślałam o kartce, którą zapisałam, włożyłam ją do torebki. Muszę najpierw pogadać z Agatą a potem porozmawiam z Andrzejem.
Wbiegłam do szpitala, przebrałam się. Cały czas myślałam o tej kartce. Poszukam Agaty jeszcze przed obchodem. Chwilę mi to zajęło ale się udało:
W. O! Agata, jesteś. Musimy pogadać.
A. Dobrze, ale mam operacje. Za dwie godziny w bufecie.
W. OK.
Poszłam na obchód. Pacjenci byli strasznie męczący, pierwszy raz od bardzo dawna obchód zajął mi prawie dwie godziny. Wychodząc z ostatniej sali natknęłam się na niego.
F. Witam, pani doktor - powiedział to z taką zmysłowością
W. O cóż, dzisiaj jestem już pani doktor? - powiedziałam z sarkazmem
F. Dobrze wiesz, że nie. Ale myślałem, że nie chcesz abym mówił Ci na ?ty? w szpitalu.
W. A co to za problem. Ja przepraszam ale umówiła się z Agatą.
F. Tak oczywiście, wpadnij do mnie później do gabinetu.
W. Dobrze ? uśmiechnęłam się i odeszłam
W drodze do bufetu, zawołała mnie Pani Beata.
B. Pani doktor jest Pani proszona o natychmiastową asystę dla doktora Krajewskiego. Czeka na bloku.
W. Dobrze, już idę.
Szybko napisałam,
Agatka, przepraszam ale musiałam na blok. W.
i jeszcze szybsza odpowiedź:
Pogadamy w domu. Pa. A.
Po pięciu godzinach ciężkiej operacji, przypomniałam sobie o Andrzeju. Tak, pójdę do niego, ale najpierw szybka kawa.
W tym samym czasie w gabinecie Falkowicza (z jego perspektywy)
Siedziałem i czekałem. Może zapomniała, może nie chce ze mną rozmawiać. Nie co ty gadasz, przecież przyjdzie. Falkowicz?nie panikuj. Bądź, że mężczyzną. Co ona z Ciebie robi.
Powróciłem do papierów. Kilka minut później usłyszałem pukanie do drzwi. Przyszła!
F. Proszę. ? zaraz ją ujrzę
K. Cześć kochanie.
F. Kinga, co ty tu robisz.
K. No jak to co? Przyszłam Cię odwiedzić. Masz tyle pracy, prawie się nie widujemy. ? mówiąc to podeszła do mnie i usiadła mi na kolanach.
F. Proszę Cię, zejdź. Jeszcze ktoś wejdzie.
K. Nie martw się, nic się nie stanie, nikt tu nie przyjdzie. ? pochyliła się nade mną, zawiązała sobie mój krawat wokół ręki i przyciągnęła do siebie.
Andrzej, co ty robisz. Dlaczego jej na to pozwalasz, a Consalida?
Kinga zaczęła mnie całować. A ja odwzajemniłem pocałunek, przecież była mi jeszcze potrzebna. Nagle otworzyły się drzwi, w których stanęła moja Pani chirurg.
W. O, przepraszam, że przeszkadzam - wybiegła
F. Wiktoria, zaczekaj. Słyszysz, zaczekaj.
Z perspektywy Wiki
Jak on mógł mi to zrobić. Mówi, że mnie kocha, że Kinga nic dla niego nie znaczy, a teraz zabawia się z nią w swoim gabinecie. Dlaczego? Ja mu zaufałam, a on.
F. Wiki, poczekaj
W. Poczekaj na co? Na kolejną bajeczkę, jaką usłyszę z Twoich ust?
F. Nie to nie tak, to nie tak jak myślisz, naprawdę?
W. Odpowiesz mi na jedno pytanie? Tylko szczerze.
F. Tak, oczywiście
W. Po co Ci byłam potrzebna? Zeznania? O to Ci chodziło?
F. Wiki, to nie tak...
W. Od dzisiaj doktor Consalida, Panie profesorze... - mocno zaakcentowałam swoje słowa.
Koniec dyżuru, wreszcie. Przebrałam się i wyszła ze szpitala. Będąc już w swoim pokoju, usłyszałam dźwięk komórki. Wyjmując telefon z torebki wypadła mi kartka, ale nie jakaś tam kartka, tylko ta właściwa kartka. Przeczytałam sms.
Wiki, wybacz mi. Proszę porozmawiajmy. A.
O nie mój drogi, nie tym razem. Poszłam do kuchni razem z kartką, wzięłam zapałki i podpaliła ją. Tak tą kartkę, na której w kolumnie TAK, widniał napis Kocham go.Teraz własnie patrzyłam jak tą naszą "miłość" pochłaniają płomienie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz