niedziela, 17 listopada 2013

Część 23



Gabinet, 15:20

Wiktoria ma rację, nie nosisz obrączki. Przecież ona Cię kocha, nie potrzebnie pobiłeś Krajewskiego.

Dom FaWi, 15:30

Ale on mnie denerwuje, no ale każde małżeństwo może być wybuchowe. Zrobię mu na złość. Wiktoria chwyciła telefon i wybrała numer Adama.

W. No cześć Krajewski, słuchaj jeżeli nadal chcesz to Ci pomogę.
Ad. Jasne, dziękuje. A Andrzej Ci pozwolił.
W. Nie jestem jego własnością.
Ad. Ok, przyjadę po Ciebie za 20 minut.
W. Ok, do zobaczenia.

Andrzej z zamiarem przeprosin Wiktorii, zamówił taksówkę. Pojechał najpierw do kwiaciarni, kupił piękny bukiet kwiatów, pojechał do domu.

Otworzył drzwi

A. Wiki, już jestem

W domu panowała jednak cisza. No tak pojechała z Adamem.

Restauracja, 16:00

Ad. Ok poznaliśmy się w szpitali, oboje jesteśmy lekarzami, bardzo Cię kocham i ten jesteśmy bardzo szczęśliwi.
W. Adam poradzę sobie
Ad. Wiki?
W. Tak?
Ad. Obrączka, zdejmij obrączkę
W. A no tak, zapomniałam - Wiktoria zdjęła obrączkę i schowała ją do kieszeni. Chwyciła Adama za rękę i poszli do jego rodziców.

Godzina 19:30, samochód Adama

Ad. Wiktoria, bardzo Ci dziękuję.
W. No wiesz koncepcja Twoich rodziców, co do tego, że jesteś gejem jest bardzo ciekawa. Ha ha ha
Ad. Tak, śmiej się ze mnie śmiej.
W. Oj no już dobrze - pogłaskała go po głowie.

Siedziała w jego samochodzie, spojrzała na swój palec, wyjęła obrączkę z kieszeni i założyła s powrotem.

Godzina 20, dom FaWi

Otworzyła drzwi, zdjęła płaszcz i weszła w głąb domu.

W. Już jestem
A. Poszłaś z Adamem, prawda?
W. Tak, poszłam
A. Prosiłem?
W. Prosiłeś, ale też pobiłeś Adama, niesłusznie.
A. Przepraszam, kochanie. Ja jestem zazdrosny, on tak na Ciebie patrzy.
W. Andrzej, proszę Cię, możemy się już o to nie kłócić.
A. Miałaś rację, od dzisiaj jest zmiana - podniósł rękę i pokazał jej swój palec, na którym była obrączka - miałaś rację, mówiąc że nie jestem sprawiedliwy, bardzo Cię kocham i będę ją nosił już zawsze.
W. Andrzej, wiesz, że jeżeli nie chcesz to nie musisz.
A. Ale chce.

Andrzej zaczął ją namiętnie całować, położył ręce na jej pośladkach i podniósł ją do góry, czym zmusił Wiktorię aby oplotła nogi wokół jego bioder. Zaniósł ją do sypialni, postawił, zaczął rozpinać sukienkę. Wiktoria szarpała się z guzikami od jego koszuli, po chwili nadzy znaleźli się na łóżku. Wiktoria poddawała się każdej pieszczocie Andrzeja, całował jej dekolt, piersi brzuch, podbrzusze, kiedy zanurzył język w jej kobiecości, cały dom wypełnił jej głośny jęk pożądania. Wiktoria wiła się z rozkoszy zadawanej przez Andrzeja. Po chwili podciągnęła jego głowę za włosy, złączyli się w namiętnym pocałunku. Zanim Andrzej zdążył zareagować Wiktoria obróciła go i teraz to ona była nad nim. Jej włosy tworzyły kotarę przy ich głowach. Zaczęła schodzić pocałunkami coraz niżej, klatka piersiowa, brzuch aż w końcu wzięła w usta jego męskość. Sprawiła mu tym ogromną przyjemność.

Andrzej znów ich przekręcił, leżał pomiędzy jej nogami. Wszedł w nią delikatnie, wydała z siebie jęk a jej ciało wygięło się w łuk. Poruszał się coraz szybciej, wystarczyło tylko kilkanaście gwałtownych ruchów i doszli niemal w tym samym czasie.

Zmęczeni opadli na poduszki, głośno oddychając.

W. No no no, panie profesorze, muszę się częściej stawiać - powiedziała śmiejąc się
F. Ty wredny rudzielcu - znowu znalazł się nad nią - ty mnie specjalnie prowokujesz?
W. No wiesz co. Ja? Ja  jestem aniołkiem
F. Do aniołka to Ci daleko - uśmiechnął się i pocałował ją.
W. Kochanie za 5 godzin mam dyżur, chciałabym się chociaż trochę przespać.
F. Oczywiście kochanie - pocałował ją

Wiktoria przytuliła się do niego, Andrzej patrzył jak zasypia i cieszył się, że jest tylko jego.

Kolejny dzień, gabinet lekarski

Ad. Cześć Wiki
W. O hej, jak tam samopoczucie?
Ad. Dobrze, a jak u Ciebie? Andrzej bardzo zły?
W. Mam sposoby na to by zły nie był - puściła mu oczko.
Ad. Jesteś wspaniała - powiedział i podał jej kubek z kawą
A. Adam do cholery!

Wiktoria odłożyła kubek i poszła się przebrać.

Ad. Andrzej, ja tylko podziwiałem Twoją żonę - zaczął się pośpiesznie tłumaczyć - ja nic nie mam do Wiki, ona mi pomogła i ja tylko w ramach podziękowań powiedziałem, że jest wspaniała i dałem jej kawę. Nic więcej.
A. Adam, posłuchaj. Ten nos ma Ci przypominać, że nie wolno Ci jej tknąć. Rozumiesz?
Ad. Tak, tylko mnie już nie bij no
A. Spokojnie nie będę - podszedł i poklepał go po policzku.

Adam opadł na kanapę a Wiktoria wyszła z przebieralni.

W. Andrzej idziemy na obchód.
A. Oczywiście kochanie - objął ją i wyszli

Gabinet, 13:30

W. Hej, mogę?
A. Jasne, co się stało.
W. Mam taką sprawę - usiadła mu na kolanach.
A. Oho, to coś poważnego.
W. Nie tylko, ten no, bo Blanka przyjechała ze Stanów i by ją trzeba było odebrać z lotniska tak za dwie godzinki, a ja mam operacje i nie mogę pojechać. Mój najukochańszy mężu, czy mógłbyś po nią pojechać?
A. Najukochańszy mężu słyszę tylko jak mam gdzieś pojechać? To ja muszę poprosić Blankę, żeby częściej przyjeżdżała.
W. No wiesz co - pocałowała go namiętnie, zmieniła pozycję i teraz siedziała okrakiem na jego kolanach.
A. Wiki, ty nie masz jakieś operacji?
W. Mam ale za 30 minut, zdążę - powróciła do całowania męża.

Lotnisko, 15:30

B. Andrzej? A gdzie mama?
A. Ma operacje, wiec przyjechałem ja. Niezadowolona?
B. Nie powiedziałam tego przecież - uśmiechnęła się.
A. Tak, więc pojedziemy do sklepu i wybierzesz sobie meble, nie zdążyłem tego zrobić tak jak obiecałem bo mieliśmy strasznie napięty okres czasu.
B. Wiem, babcia mi mówiła. Ok, ale mogę wybrać cokolwiek chce?
A. Cokolwiek chcesz.

Dom FaWi, 21:20

W. Już jestem!

Weszła do salonu i zobaczyła Andrzeja i Blankę, spali. Jej córka wtuliła się w Andrzeja, chociaż nie był jej biologicznym ojcem. Wyglądali słodko. Obudziła ich.

B. Cześć mamo, tęskniłam za Tobą!
W. Ja też, za Tobą tęskniłam.
B. Pogadamy jutro, on mnie wykończył - wskazała palcem na Andrzeja.
W. Dobrze, idź spać.

Blanka wyszła a Wiki usiadła koło Andrzeja

W. Ty też idziesz spać?
A. Nie, mam trochę sił dla Ciebie - pocałował ją
W. O nie, nie dzisiaj. Miałam strasznie ciężką operację.
A. No dobrze, głodna?
W. Nie. Zmęczona
A. No to zaniosę Cię do łóżka.
W. Ok.

Nagle Wiktoria, podniosła się i pobiegła do łazienki. Przerażony Andrzej za nią.

Wyszła po 10 minutach.

W. Chyba jakieś zatrucie.
A. Jesteś pewna?
W. Andrzej, przecież nic innego to być nie może.
A. Chodźmy spać.





poniedziałek, 11 listopada 2013

Część 22

Oto kolejna część :-). Czekam na opinie :-)

Kilka dni później, szpital

Ag. Wiki, ja Ci mówię, weź go na oddział.
W. Ale Agata on się nie kwalifikuje na oddział chirurgiczny.
Ag. No weź. Proszę chociaż go zobacz.
W. Dobrze. - weszły do lekarskiego - daj mi kartę.
Ag. Dzięki, spadam, na izbę. Cześć Andrzej.
A. Cześć kochanie, cześć Agata - podszedł do Wiki i pocałował ją. - Możesz do mnie wpaść?
W. Jasne, ale najpierw zalicze tego pacjenta z 4.
A. O nie! Zaliczać to możesz tylko mnie, kochanie.
W. A Tobie tylko jedno w głowie. W takim razie, pójdę zbadać pacjenta z 4, i przyjdę do Ciebie. Pa - uśmiechnęła się i wyszła
A. Pa. - powiedział Andrzej do pustego pokoju lekarskiego.

Lekarski, 11:15

W. Adam, ja mam męża, wiesz o tym - powiedziała kpiąco Wiki
Ad. Ale Andrzej nawet nie zauważy.
W. Adam chyba Cię pogieło.
Ad. Wiki, proszę Cię, błagam Cię.
W. Na kolanach?
Ad. Tak - ukląkł przed nią.
W. Adam, co ja mam powiedzieć Andrzejowi?
Ad. Wiki, pomóż mi prosze Cię, jak ty mi nie pomożesz to ja już nie wiem kto
W. A nie możesz poprosić którejś z tych twoich dziewczyn, co się przez nasz hotel przewinęła?
Ad. Nie, odmówiły. Wiki proszę Cię, jeden obiad z moimi rodzicami jako moja dziewczyna i dam Ci spokój do końca życia - wziął kej rękę i zacząl całować-
W. Adam, zwariowałeś puść mnie
A. Nie przeszkadzam państwu?
W. Andrzej to nie jest tak jak myślisz, koledze po prostu padło na mózg. - podeszła do niego
A. A to wiemy już od dawna, ale to nie zmienia faktu, że miałaś do mnie przyjść a zamiast tego calujesz się tu z Krajewskim.
W. Andrzej, on całuje mnie w rękę. Kochanie nie musisz być zazdrosny o tego palanta. Kotek, no.

Wyszedł, zostawiając ją bez żadnej reakcji.

W. Ja Cię, kiedyś zabije.

Gabinet Andrzeja, 11:30

Wiktoria weszła do gabinetu, jednak nie zastała męża. Uznała, że na niego poczeka. Usiadła wygodnie w jego fotelu i cierpliwie czekała. Andrzej nie skoń zył dokumentacji z grantu, więc postanowiła zrobić to za niego. Minęła godzina, jego nie było, nikt jej na oddziale nie potrzebował, skończyla dokumentacje. Cały czas czekała, spojrzała na regał z książkami. - Hmm może coś poczytam - wyjęła egzemplarz nowej książki dotyczącej tętniaków aorty i pochłonęła się w lekturze.

Gabinet, 13:45

Andrzej pewnie wszedł do swojego gabinetu i zobaczył żonę. Podszedł do niej i pocałował w czoło. Odłożyła ksiązkę na miejsce i zapytała:

W. Gdzie byłeś tak długo.
A. Musiałem pomóc Adamowi w jednej sprawie.
W. Jakiej?
A. A takie tam męskie sprawy.
W. Andrzej, jakiej?
A. Kochanie nie masz się o co martwić.
W. Andrzej?
A. Wiktoria, nie muszę Ci wszystkiego mówić.
W. Aha, czyli jednak coś ukrywasz.
Wyszła i trzasnęła drzwiami.

Izba przyjęć, 14:00

W. Agatko?
Ag. Jestem tutaj.
W. Agatko, dasz się.... - Boże Adam co Ci się stało?
Ad. Mała sprzeczka z twoim mężem.
W. Co?
Ad. Powiedzmy, że Andrzej zrobił się strasznie zazdrosny.
W. Oj ja już sobie z nim porozmawiam.
Ag. Adam przykro mi ale masz złamany nos.
Ad. Ojejku nic wielkiego, Wiki nie denerwuj się tak.

Gabinet Andrzeja, 14:15

Weszła bez pukania, trzasnęla drzwiami i zaczęła na niego krzyczeć
W. Złamałeś mu nos!?
A. Komu?
W. Nie udawaj idioty Andrzej.
A. Adam?
W. Tak, Adam.
A. Widzę, jak on na Ciebie patrzył, i ta scena w lekarskim. Musiałem mu pokazać, że jesteś moja i tylko moja.
W. Ale on to wie. W przeciwieństwie do Ciebie, noszę takie złote kołeczko na palcu, które mówi: Zdala ode mnie mam męża.
A. Wiki! Ja po pristu chciałem mu wytłumaczyć - weszła mu w słowo
W. Proszę Cię nie pogrązaj się. Skończyłam dyżur, daj mi kluczyki.
A. Co?
W. Chce jechać do domu.
A. A ja jak mam wrócić?
W. Taksówką. Mogę?

Andrzej niechętnie wyjął kluczyki z kieszeni i dał Wiki.

A. Będziesz w domu, jak wrócę?
W. Tak, dlaczego pytasz?
A. Bo jak rano się obudziłem i Ciebie nie było to się przestraszyłem, że znowu mi uciekłaś.
W. To był cios poniżej pasa. Cześć.

Trzasnęła drzwiami, przebrała się i pojechała do domu.

Coś nowego :)


Hej, postanowiłam wrzucić Wam coś z tego tygodnia. :) Otóż w filmiku, zamieszczonym poniżej, znajdziecie fragmenty z FaWi i z AdWi z tego tygodnia, czyli z odcinka 537 :) Pozdrawiam wszystkich serdecznie



Nowy filmik

Hej wszystkim :)

Podsyłam Wam swój nowy filmik do obejrzenia :) Czekam na komentarze, nowa część opowiadania już się szykuje. 


niedziela, 10 listopada 2013

:)

Tyle ile było do tej pory wstawiłam, teraz jeżeli będziecie chcieli to będę kontynuować. Czekam na komentarze :) bo nie wiem czy zabierać się do pisania, czy nie :)

Część 21

Wiktoria doleciala na miejsce. Dojechala do domu, wysiadla. Mama wyszla do niej i sie przywitala.

Wa. Coreczko, tesknilam za Toba 
W. Czesc mamo wpadlam z odwiedzinami
Wa. Jak tam Andrzej
W. Bdziemy tak rozmawiac w progu? 
Wa. No co ty. Wejdzmy do srodka. Taty nie ma niestety, wyjechal bedzie za daw tygodnie.
W. Ok. Wpadlam tylko na kilka dni.
 
Kobiety weszly do domu. Wiktoria polozyla walizke w pokoju i poszla do salonu do mamy.

W. Juz jestem
Wa. Wikus? Co sie stalo?
W. Mamy problem z Andrzejem. Pamietasz co sie stako po slubie.
Wa. Tak ale Wiki przeziez to nie byla Twoja wina.
W. Wiem mamo, tyle ze ostanio Hana zrobila mi badania i okazalo sie ze nie moge miec wiecej dzieci. 
Wa. Przykro mi kochanie. Ale nic sie nie da zrobic? 
W. Mozemy wierzyc tylko i wylacznie w cud.
Wa. Kochacie sie,moze cud sie zdarzy... - usmiechnela sie
W. Wiem. Ja przylecialam bo chcialam uciec od Andrzeja, ale sie nie udalo.
Wa. Jak to uciec? 
W. Andrzej bardzo chcial miec malego Falkowicza, ja nie jestem w stanie mu go dac. Chcialam odejsc zeby znalazl sobie kogos kto da mu dziecko.
Wa. Wiktoria, przepraszam ze to mowie, ale uciekajac zachowujesz sie sie jak glupi rudzielc. 
W. Wiem teraz to wiem mamo.
Wa. Jest pozno, poloz sie, jestes zmeczona. 
W. Masz racje poloze sie.

Wiktoria poszla do swojego pokoju, przebrala sie i polozyla. Niestety byla uzaleniona od Andrzeja. Nie potrafila bez niego zasnac. Spojrzala na zegar. On teraz tez lezal w lozku, ona sie krecila i nie mohla zasnac. Siegnela po telefon, chciala zadzwonic ale wpadla na inny genialny pomysl. 

Wstala, siegnela po komputer i zamowila blet do Warszawy. Jutro o 2 bedzie kolo niego. Zdala sobie sprawe ze to on jest jej zyciem, zachowywala sie jak idiotka. Kocha go i wie ze musi z nim byc. 

Pomagala przy sniadaniu. 

W. Mamo nie obraz sie ale wroce dzisiaj do Andrzeja 
Wa. Nie ma sprawy kochanie. 
W. Zrozumialam ze to on jest moim zyciem, kocham go i chce z nim spedzic cale zycie. 
Wa. Nie ma sprawy coreczko pozdrow Andrzeja ode mnie. 
W. Jasne.
Wa. To moze jakies male zakupy przed Twoim wylotem 
W. Brzmi super

Wiktoria spedzila caly dzien z mama, potem spakowala sie i pojechala na lotnisko. O 1:30 byla w Warszawie. Odebrala bagaze i pojechala do domu. Otworzyla furtke i drzwi wejsciowe do domu. Zdjela marynarke i po schodach cicho weszla do gory. Doszla do drzwi od sypialni i zobaczyla spiacego Andrzeja. Zdjela ubranie i w samej bieliznie wslizgnela sie pod kolderke. Przytulila sie do plecow Andrzeja, obiela go z calej sily. 

A. Wiktoria!? Co tu robisz? Co sie stalo? Wrocilas? Wiki? 
W. Zamknij sie i sluchaj. 
A. Ale co sie stalo - wiki polozyla mu palec wskazujacy na ustach 
W. Cicho badz. Ja zrozumialam ze jestes calym moim zyciem i jezeli chcesz to mozemy adoptowac dziecko. Kocham Cie i wybacz mi to co wymyslilam. bylam idiotka. Przepraszam kochanie
A. Wikus kocham cie i wybaczam Ci to wszytko. 

Wiktoria pocalowala Andrzeja i przytulia sie do niego. Andrzej obrocil sie na nia i zaczal namietnie calowac. Sciagnal z niej i z siebie bielizne. Wiktoria zaczela sie glosno smiac. 

A. Co? - zapytal smiejac sie
W. Laskoczesz mnie kochanie.
A. Oj trudno.

Wszedl w nia jednym zdecydowanym ruchem. Wypelnil ja cala dlugoscia. Wiktoia ydala z siebie glosny jek a jej cialo wygielo sie w luk pragnac jeszcze bardziej dotyku Andrzeja. Kochali sie szalenczo cala noc ich glosne jeki wypelnialy cisze domu. 

Nastepnego dnia mieli wolne. Andrzej zawiozl Wiki do Agaty a sam poszedl na chwile do gabinetu. Dolaczyl do ukochanej zony i spedzili mile popoludnie w towarzystwie Agaty, Marka i Adama. 

Część 20


Lotnisko

W. Dobry wieczór, chciałabym odebrać bilet na nazwisko Falkowicz
P. Tak, proszę bardzo - podaje bilet - proszę podejść do stanowiska numer 3 tam pokierują Panią dalej 
W. Dziękuję

Stanowisko numer 3

W. Witam - uśmiechnęła się 
K. Dobry wieczór, poproszę paszport i bilet
W. Proszę bardzo - podała panu
K. Przepraszam
W. Tak?
K. Na jakie nazwisko mam wypisać? Consalida czy Falkowicz?
W. A no tak...na Consalida 
K. Dobrze, czyżby uciekająca panna młoda - powiedział i uśmiechnął się
W. Można tak powiedzieć
K. Dobrze, proszę bardzo, karta pokładowa, paszport, bagaż nadany zapraszam teraz do hali odlotów. 
W. Dziękuję bardzo 

Parking, przed lotniskiem, Adam i Andrzej wysiadają z samochodu, godzina do odlotu samolotu 

Ad. Idziemy!

Wbiegli pośpiesznie do budynku.

F. Gdzie ona może być? Cholera - rozglądał się
Ad. Chyba jesteśmy uratowani
F. O czym ty znowu bredzisz?
Ad. To Aśka, ona mi powie gdzie może być Wiki
F. Jeszcze tu stoisz?

Ad. Aśka, hej 
A. Hej co ty tu robisz? Lecisz gdzieś?
Ad. Nie do końca. Szukam dziewczyny. Ładna, ruda, mojego wzrostu, Wiktoria ma na imię.
A. Wiesz ile tu się ładnych, rudych dziewczyn kręci - wyśmiała go - Nazwisko?
Ad. Consalida
A. Consalida...Consalida...Consalida, nie mam 

Do Adama podszedł Andrzej i przysłuchiwał się rozmowie

A. Adam nie mam dziewczyny o nazwisku Consalida, może to nie to lotnisko.
F. Boże Adam, matole. 

Dziewczyna się zaśmiała

F. Niech Pani sprawdzi nazwisko Falkowicz
A. Falkowicz...Falkowicz...mam. Jeden bilet do Madrytu
F. Do Madrytu?
A. Tak, z tego co widzę, zakończyła się już odprawa i za chwilę będą wywoływać do wejścia do samolotu 
F. Cholera!

Ad. Co teraz?
F. Nie wiem, nie mogę jej stracić. Może Pani nas zaprowadzić do hali odlotów?
A. Mogę, ale to nie dozwolone
F. Błagam, tam jest kobieta mojego życia, proszę!
A. Dobrze, chodźmy 

Hala odlotów

Głośnik: Lot o numerach 50345 do Madrytu zostanie odprawiony przy wejściu numer 3. Zapraszamy

Mimo później pory ludzi było sporo, a Wiktoria celowo ustawiła się na końcu kolejki. Cały czas nie była pewna czy chce zostawić Andrzeja. Wyciągnęła telefon. Okłamała go, miał go przy sobie tylko włączony. Ostatni raz go włączę. 

Włączyła, na ekranie pojawił się napis: 38 nieodebranych połączeń od Andrzej <3, 25 wiadomości od Andrzej <3, i jedna od Agaty.

Postanowiła przeczytać tylko tą jedną:

Wiki, nie rób tego. Andrzej był, płakał. Zostań, nie wjeżdżaj. Pojechał na lotnisko. Zadzwoń do mnie proszę!

ok, zadzwonię.

W. Agata? Co się dzieje?
A. Wiki, nie leć. Andrzej był tu. Płakał, jest załamany proszę Cie nie leć!
W. Agata nie mogę. Muszę dać mu żyć. Proszę Cię
A. Pojechał na lotnisko z Adamem 
W. Co? Cholera muszę się pośpieszyć.
A. Wiki, nie rób głupot. Obiecuję Ci, że jak to zrobisz to osobiście przyjadę do tej Twojej Hiszpanii, nakopie Ci do dupy i za te rude kłaki siłą zaciągnę do Polski - mówiła śmiejąc się - Proszę Cię nie leć, on Cię kocha...Wiki?
W. Agata, ja nie mogę marnować mu życia. Cześć i czekam na Ciebie w Hiszpanii 

Rozłączyła się, wciągnęła baterię z telefonu i ponownie wstała. Dochodziła do stanowiska kiedy za nią rozległ się krzyk:

F. Wiki! - był to głos, który dobrze znała, ten który kochała

Dobiegł do niej

F. Wiki? Co ty wyprawiasz?
W. Andrzej, proszę Cię nie utrudniaj mi 
F. Wiktoria, głuptasie. Nie chce żebyś wyjeżdżała. Kocham Cię, rozumiesz, nie wyjeżdżaj. Proszę Cię
W. Nie mogę...Nie dam Ci Twojego małego Falkowicza 
F. Nie muszę go mieć...Jeżeli posiadanie mojego potomka ma dać mi życie bez Ciebie to go nie chcę. 
W. Andrzej? Proszę Cię!
F. Wiktoria - padł przed nią na kolana - Kocham Cię zostań
W. Andrzej...ja...też Cię kocham i robię to dla Ciebie.
F. Wiktoria do cholery! Nie pozwalam Ci wyjechać. Jesteś moją żoną, przysięgałem Ci miłość, wierność. Oddałem Ci swoje własne serce, Na zawsze!. Będziemy mili dzieci obiecuję Ci. A nawet jeśli nie to nie chcę Cię stracić! Bo do jasnej cholery zrozum wreszcie że BARDZO CIĘ KOCHAM!!!
W. Obiecujesz?
F. Tak, wróć ze mną do domu
W. Pozwól mi wyjechać...
F. Co?
W. Pojadę na tydzień i wrócę. Obiecuję Ci to 
F. Tydzień! Rozumiesz, tylko tydzień. Jak nie wrócisz za tydzień...to przyjadę tam i Cię siła zabiorę!
W. Dobrze, za tydzień.

Wiki pocałowała Andrzeja i poleciała do Madrytu.

Andrzej i Adam podziękowali Asi za pomoc i pojechali do domów.

Falkowicz leżąc w łóżku, myślał o tym co dzisiaj się stało i myślał o tym, czy dobrze zrobił pozwalając Wiki wyjechać. Czy na pewno wróci za tydzień? Czy nic głupiego nie wymyśli? 

Bił się z myślami aż w końcu zasnął.

Część 19


Wieczór

A. Kochanie już jestem!

Cisza, która panowała w domu była przerażająca. Andrzej poszedł do sypialni. Może Wiki spała.

Uchylił cichutko drzwi

A. Kochanie?

Wszedł pewnie do środka. Zobaczył otwarte szafy, w których nie było rzeczy Wiki. To nie możliwe, zostawiła mnie

Usiadł na łóżku i właśnie w tym momencie ujrzał kartkę. Na której było napisane - Andrzej

Otworzył ją i zaczął czytać. 

Kochany,

Wiem, że nie powinnam była uciekać bez rozmowy, ale musiałam. Musiałam bo wiem, że gdybym spojrzała w Twoje szare oczy, zmieniłabym zdanie. A nie mogę. Nie mam prawa, decydować za Ciebie. Tak bardzo chciałam mieć z Tobą dziecko. Niestety nie mogę. Długo myślałam, czy Ci to powiedzieć, ale  w końcu Agata przetłumaczyła mi, że powinnam. Po tym co stało się kilka miesięcy temu, po moim poronieniu, nie mogę dać Ci szczęścia. Byłam u Hany, zrobiłam wszystkie badania, przez to, że straciliśmy dziecko, więcej ich mieć nie mogę. Dostałam szansę od losu, na stworzenie rodziny z Tobą, niestety jej nie wykorzystałam. Jestem Twoją żoną, i niczego nie pragnę bardziej od tego, żebyś był szczęśliwy. Ja przy Tobie szczęśliwa byłam i jestem nadal, ale ty nie będziesz. Nie dam Ci Twojego małego Falkowicza, bo nie jetem w stanie. Nie mogę, przepraszam. Zrozumiem, każdą Twoją decyzję. Nie utrudnię Ci sprawy rozwodowej, zgodzę się na wszystko. Nie dzwoń, telefon zostawiłam w domu. Nie pisz, nie szukaj mnie. Proszę, kocham Cię ale robię to bo chcę, żebyś był szczęśliwy.

Twoja na zawsze,
Wiki 

Po policzkach Andrzeja zaczęły spływać łzy, skapywały one na kartkę rozmazując tym samym pismo Wiktorii. Położył się na łóżku, nadal czuł jej obecność, jej zapach. Widział jej zgrabne ciało poruszające się po ich sypialni.  Gdzie ona jest?

Gwałtownie wstał i pojechał do Agaty.

Wbiegł do domu, minął zaskoczonego Adama.

A. Agata!
Ag. Co się stało?
A. Gdzie ona jest?
Ag. Kto? 
A. Wiki, Agata nie udawaj
Ag. Wyjechała
A. Tyle to ja wiem, ale gdzie?
Ag. Nie mogę, przepraszam
A. Agata, proszę Cię.
Ag. Nie mogę!
A. Agata!

Do pokoju wszedł Adam.

Ad. co wy się tak drzecie?
A. Agata, błagam Cię, gdzie jest Wiktoria, powiedz mi
Ag. Nie mogę, chociaż bardzo chcę to nie mogę. 

Andrzej opadł na kolana, schował twarz w dłoniach i zaczął gorzko płakać. Adam widząc to powiedział:

Ad. Jest na lotnisku. Za godzinę ma samolot do Madrytu. 
A. Dzięki, możesz?
Ad. Jasne, akurat do szybkiej jazdy moja deskorolka jest stworzona.

Wybiegli z domu i pojechali na lotnisko...

Część 18

3 miesiące później, gabinet Andrzeja

W. Cześć kochanie 
A. O Wikuś, co ty tutaj robisz? - nerwowo zabierając papiery z biurka
W. Pracuje od kilu lat
A. No tak, głupie pytanie 
W. Andrzej, jestem Twoją żoną, ukrywasz coś przede mną?
A. Głuptasie, oczywiście, że nie 
W. Tak? A co to za papiery?
A. Pacjenci z grantu
W. Mogę?
A. Nie chcę zaprzątać Ci tym, Twojej pięknej główki
W. Andrzej!
A. Dobrze, proszę 

Wiktoria usiadła na kolanach męża i zaczęła czytać.

W. Przecież to są Twoje badania 
A. Tak to prawda
W. Kochanie co Ci jest?
A. Oj nic, takie rutynowe badania 
W. Na pewno? 
A. Tak, kochanie na 100%
W. No dobrze 
A. Widzimy się w domu. Ja zaraz kończę 
W. Ja o 20, do zobaczenia - pocałowała go i wyszła 

Przecież nie mógł jej powiedzieć prawdy. Nie powinna się denerwować jeszcze jego sercem. Poboli i przestanie. 

Tydzień później, pokój lekarski 

W. O Hana, mogę wpaść później?
H. Jasne, co jest?
W. Chciałabym żebyś mnie przebadała
H. Chcesz mieć dziecko?
W. Tak, oboje chcemy
H. Jasne, akurat mam wolne. Jeśli chcesz oczywiście.
W. Jasne.
H. No to chodźmy 

Hanna zrobiła Wiktorii badania i czekała na wyniki, a w tym samym czasie Wiki poszła do Andrzeja

W. Kochanie, ja zaraz kończę a ty?
A. Mam dużo papierkowej roboty, muszę trochę posiedzieć
W. A no dobrze, może Ci pomogę?
A. Nie. Jedź do domu, odpocznij a jak wrócę to popracujemy nad Falkowiczem juniorem
W. Brzmi bardzo dobrze.  - zaczęli się całować 
A. Bardzo pragnę, go już widzieć
W. Ja też. 
A. Będzie dobrze, kochanie. Zanim się obejrzysz mały będzie biegał pomiędzy naszymi nogami
W. Kocham Cię - zaczęła go namiętnie całować 
A. Zamknąć?
W. Jeszcze pytasz?

Andrzej zamknął drzwi. Wrócił do Wiktorii zaczął ja namiętnie całować. Podsadził ją na biurko. Zdjął z niej spodnie, sam też się pozbawił dolnej partii odzieży. Wszedł w nią gwałtownie ale też delikatnie i zmysłowo. Poruszał się w niej powoli i szybko, na zmianę. Wiktoria rozpłynęła się z rozkoszy, dawanej przez męża. 

Nagle zadzwonił telefon Wiki, to była Hana. 

W. Tak? - powiedziała nadal urywającym głosem, gdyż to, że Andrzej cały czas w niej był sprawiało, że nie mogła się uspokoić
H. Możesz do mnie przyjść?
W. Jasne już idę

W. Dobra kochanie masz 2 minuty żeby to skończyć. 
A. Dam radę 

10 minut później, gabinet Hany

W. Już jestem?
H. Dobrze się czujesz? Te wypieki na twarzy?
W. A tak, ten no u Andrzeja byłam, a on strasznie ciepło w tym gabinecie ma
H. Jasne, zrobiłam Ci wszystkie badania i niestety nie mam chyba dobrych wieści
W. Czyli?
H. Przez ostatnie poronienie...
W. Hana? 
H. Wiki, przykro mi ale nie możesz mieć dzieci 
W. Nie...
H. Oczywiście może stać się cud jeżeli będziecie oboje tego chcieli
W. Dobra skończ już proszę
H. Wiki...przykro mi
W. Nie mów nic Andrzejowi
H. Dobrze, tajemnica lekarska


Hotel rezydentów

W. Agata!
Ag. Co się stało?
W. Nie mogę mieć dzieci 
Ag. Co?
W. To co słyszałaś, nie mogę mieć dzieci 
Ag. A co na to Andrzej?
W. Nie wie.
Ag. Powiesz mu?
W. Nie, i ty tez tego nie zrobisz
Ag. Co ty planujesz
W. Wyjadę do rodziców na jakiś czas
Ag. Sama?
W. Tak, a ty pod żadnym pozorem nie powiesz Andrzejowi gdzie jestem
Ag. Wiki, ale 
W. Nie powiesz mu.

Wiktoria pojechała do domu, zadzwoniła na lotnisko, zarezerwowała bilet, spakowała się i odjechała. Zostawiła Andrzejowi list. 

Odjechała, bo stwierdziła, że on zasługuje na kogoś kto da mu to czego pragnie, dziecka.