Gabinet, 15:20
Wiktoria ma rację, nie nosisz obrączki. Przecież ona Cię kocha, nie potrzebnie pobiłeś Krajewskiego.
Dom FaWi, 15:30
Ale on mnie denerwuje, no ale każde małżeństwo może być wybuchowe. Zrobię mu na złość. Wiktoria chwyciła telefon i wybrała numer Adama.
W. No cześć Krajewski, słuchaj jeżeli nadal chcesz to Ci pomogę.
Ad. Jasne, dziękuje. A Andrzej Ci pozwolił.
W. Nie jestem jego własnością.
Ad. Ok, przyjadę po Ciebie za 20 minut.
W. Ok, do zobaczenia.
Andrzej z zamiarem przeprosin Wiktorii, zamówił taksówkę. Pojechał najpierw do kwiaciarni, kupił piękny bukiet kwiatów, pojechał do domu.
Otworzył drzwi
A. Wiki, już jestem
W domu panowała jednak cisza. No tak pojechała z Adamem.
Restauracja, 16:00
Ad. Ok poznaliśmy się w szpitali, oboje jesteśmy lekarzami, bardzo Cię kocham i ten jesteśmy bardzo szczęśliwi.
W. Adam poradzę sobie
Ad. Wiki?
W. Tak?
Ad. Obrączka, zdejmij obrączkę
W. A no tak, zapomniałam - Wiktoria zdjęła obrączkę i schowała ją do kieszeni. Chwyciła Adama za rękę i poszli do jego rodziców.
Godzina 19:30, samochód Adama
Ad. Wiktoria, bardzo Ci dziękuję.
W. No wiesz koncepcja Twoich rodziców, co do tego, że jesteś gejem jest bardzo ciekawa. Ha ha ha
Ad. Tak, śmiej się ze mnie śmiej.
W. Oj no już dobrze - pogłaskała go po głowie.
Siedziała w jego samochodzie, spojrzała na swój palec, wyjęła obrączkę z kieszeni i założyła s powrotem.
Godzina 20, dom FaWi
Otworzyła drzwi, zdjęła płaszcz i weszła w głąb domu.
W. Już jestem
A. Poszłaś z Adamem, prawda?
W. Tak, poszłam
A. Prosiłem?
W. Prosiłeś, ale też pobiłeś Adama, niesłusznie.
A. Przepraszam, kochanie. Ja jestem zazdrosny, on tak na Ciebie patrzy.
W. Andrzej, proszę Cię, możemy się już o to nie kłócić.
A. Miałaś rację, od dzisiaj jest zmiana - podniósł rękę i pokazał jej swój palec, na którym była obrączka - miałaś rację, mówiąc że nie jestem sprawiedliwy, bardzo Cię kocham i będę ją nosił już zawsze.
W. Andrzej, wiesz, że jeżeli nie chcesz to nie musisz.
A. Ale chce.
Andrzej zaczął ją namiętnie całować, położył ręce na jej pośladkach i podniósł ją do góry, czym zmusił Wiktorię aby oplotła nogi wokół jego bioder. Zaniósł ją do sypialni, postawił, zaczął rozpinać sukienkę. Wiktoria szarpała się z guzikami od jego koszuli, po chwili nadzy znaleźli się na łóżku. Wiktoria poddawała się każdej pieszczocie Andrzeja, całował jej dekolt, piersi brzuch, podbrzusze, kiedy zanurzył język w jej kobiecości, cały dom wypełnił jej głośny jęk pożądania. Wiktoria wiła się z rozkoszy zadawanej przez Andrzeja. Po chwili podciągnęła jego głowę za włosy, złączyli się w namiętnym pocałunku. Zanim Andrzej zdążył zareagować Wiktoria obróciła go i teraz to ona była nad nim. Jej włosy tworzyły kotarę przy ich głowach. Zaczęła schodzić pocałunkami coraz niżej, klatka piersiowa, brzuch aż w końcu wzięła w usta jego męskość. Sprawiła mu tym ogromną przyjemność.
Andrzej znów ich przekręcił, leżał pomiędzy jej nogami. Wszedł w nią delikatnie, wydała z siebie jęk a jej ciało wygięło się w łuk. Poruszał się coraz szybciej, wystarczyło tylko kilkanaście gwałtownych ruchów i doszli niemal w tym samym czasie.
Zmęczeni opadli na poduszki, głośno oddychając.
W. No no no, panie profesorze, muszę się częściej stawiać - powiedziała śmiejąc się
F. Ty wredny rudzielcu - znowu znalazł się nad nią - ty mnie specjalnie prowokujesz?
W. No wiesz co. Ja? Ja jestem aniołkiem
F. Do aniołka to Ci daleko - uśmiechnął się i pocałował ją.
W. Kochanie za 5 godzin mam dyżur, chciałabym się chociaż trochę przespać.
F. Oczywiście kochanie - pocałował ją
Wiktoria przytuliła się do niego, Andrzej patrzył jak zasypia i cieszył się, że jest tylko jego.
Kolejny dzień, gabinet lekarski
Ad. Cześć Wiki
W. O hej, jak tam samopoczucie?
Ad. Dobrze, a jak u Ciebie? Andrzej bardzo zły?
W. Mam sposoby na to by zły nie był - puściła mu oczko.
Ad. Jesteś wspaniała - powiedział i podał jej kubek z kawą
A. Adam do cholery!
Wiktoria odłożyła kubek i poszła się przebrać.
Ad. Andrzej, ja tylko podziwiałem Twoją żonę - zaczął się pośpiesznie tłumaczyć - ja nic nie mam do Wiki, ona mi pomogła i ja tylko w ramach podziękowań powiedziałem, że jest wspaniała i dałem jej kawę. Nic więcej.
A. Adam, posłuchaj. Ten nos ma Ci przypominać, że nie wolno Ci jej tknąć. Rozumiesz?
Ad. Tak, tylko mnie już nie bij no
A. Spokojnie nie będę - podszedł i poklepał go po policzku.
Adam opadł na kanapę a Wiktoria wyszła z przebieralni.
W. Andrzej idziemy na obchód.
A. Oczywiście kochanie - objął ją i wyszli
Gabinet, 13:30
W. Hej, mogę?
A. Jasne, co się stało.
W. Mam taką sprawę - usiadła mu na kolanach.
A. Oho, to coś poważnego.
W. Nie tylko, ten no, bo Blanka przyjechała ze Stanów i by ją trzeba było odebrać z lotniska tak za dwie godzinki, a ja mam operacje i nie mogę pojechać. Mój najukochańszy mężu, czy mógłbyś po nią pojechać?
A. Najukochańszy mężu słyszę tylko jak mam gdzieś pojechać? To ja muszę poprosić Blankę, żeby częściej przyjeżdżała.
W. No wiesz co - pocałowała go namiętnie, zmieniła pozycję i teraz siedziała okrakiem na jego kolanach.
A. Wiki, ty nie masz jakieś operacji?
W. Mam ale za 30 minut, zdążę - powróciła do całowania męża.
Lotnisko, 15:30
B. Andrzej? A gdzie mama?
A. Ma operacje, wiec przyjechałem ja. Niezadowolona?
B. Nie powiedziałam tego przecież - uśmiechnęła się.
A. Tak, więc pojedziemy do sklepu i wybierzesz sobie meble, nie zdążyłem tego zrobić tak jak obiecałem bo mieliśmy strasznie napięty okres czasu.
B. Wiem, babcia mi mówiła. Ok, ale mogę wybrać cokolwiek chce?
A. Cokolwiek chcesz.
Dom FaWi, 21:20
W. Już jestem!
Weszła do salonu i zobaczyła Andrzeja i Blankę, spali. Jej córka wtuliła się w Andrzeja, chociaż nie był jej biologicznym ojcem. Wyglądali słodko. Obudziła ich.
B. Cześć mamo, tęskniłam za Tobą!
W. Ja też, za Tobą tęskniłam.
B. Pogadamy jutro, on mnie wykończył - wskazała palcem na Andrzeja.
W. Dobrze, idź spać.
Blanka wyszła a Wiki usiadła koło Andrzeja
W. Ty też idziesz spać?
A. Nie, mam trochę sił dla Ciebie - pocałował ją
W. O nie, nie dzisiaj. Miałam strasznie ciężką operację.
A. No dobrze, głodna?
W. Nie. Zmęczona
A. No to zaniosę Cię do łóżka.
W. Ok.
Nagle Wiktoria, podniosła się i pobiegła do łazienki. Przerażony Andrzej za nią.
Wyszła po 10 minutach.
W. Chyba jakieś zatrucie.
A. Jesteś pewna?
W. Andrzej, przecież nic innego to być nie może.
A. Chodźmy spać.