Hej wszystkim,
Widzę, że wszyscy chcą następny odcinek :) z czego się bardzo ciesze oczywiście. Ponieważ dzisiaj kończy się szkoła i jest majówka muszę jakoś uczcić swój dobry humor :D
Zapowiadam, wszem i wobec, że dzisiaj pojawi się następny odcinek. Będzie FaWi na kolacji i pewne zawirowanie :)
Zapraszam dzisiaj koło godziny 21
Madzia
środa, 30 kwietnia 2014
sobota, 26 kwietnia 2014
Odcinek 5
Odcinek 5
7:40, gabinet Falkowicza, znaczy się Consalidy
Wiktoria uzupełniała papiery, była strasznie zmęczona, nie dość, że była lekarzem to jeszcze zastępowała ordynatora. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
W. Proszę.
F. Dzień dobry pani ordynator. - powiedział przyjacielsko
Pojawił się w nich Falkowicz, przez ostatnie tygodnie dużo ze sobą rozmawiali, polubili się, może nawet zaprzyjaźnili.
W. Cześć. - uśmiechnęła się
F. Przyniosłem Ci kawę i croissanty
W. Mmm zjesz ze mną?
F. Z wielką przyjemnością.
Jedli świeże rogaliki z nutellą i pili kawę.
F. Mama wychodzi ze szpitala w przyszłym tygodniu, także Cię trochę odciążę.
W. To dobrze, powiem Ci szczerze, że już mnie przerastają te wszystkie obowiązki, ciągle ktoś coś chce. Straszne, jak ty możesz to wytrzymać?
F. Nie pamiętasz, że mnie w tym szpitalu nikt nie lubi?
W. Hahaha, no fakt. to ja jestem tą ulubienicą lekarską - zrobiła maślane oczka do Falka
F. Bo ja chciałem o coś zapytać.
W. Tak? - spojrzała na niego
F. Bo ja nie chce żebyś sobie pomyślała, że to za szybko i ja...
W. Wysłów się wreszcie.
F. Wiktoria, pójdziesz ze mną na kolacje?
W. Tak. Kiedy?
F. Naprawdę nic nie zrobię, możesz się na to zgodzić...chwila czy ty się od razu zgodziłaś?
W. Tak zgadzam się.
Nagle drzwi do gabinetu otworzyły się na całą szerokość.
PA. Pani doktor, proszę szybko, doktor Gawryło panią prosi.
W. Dobrze już idę.
Wiktoria założyła na siebie niebieską marynarkę.
W. Pogadamy później. - powiedziała i pocałowała Falko w policzek - muszę spadać. Pa
F. Pa
15:30, sala Róży Baran
PR. Synek, nie oszukuj
F. Mamo, proszę Cię, nie oszukuje. Nie umiem w to grać to jak mam oszukiwać?
PR. Oczywiście, że nie umiesz - powiedziała sarkastycznie - A jak tam z Wiki?
F. Zaprosiłem ją na kolacje i się zgodziła.
PR. No widzisz, mówiłam Ci, że się zgodzi. Ja się nie mylę, jeszcze zatańczę na waszym ślubie. Tylko wiesz grzeczny masz być.
F. Mamo, nie jestem małym chłopcem.
W sali rozległ się dźwięk telefonu.
F. Przepraszam, to Wiki, muszę odebrać.
PR. Od niej zawsze - uśmiechnęła się
F. Tak słucham?
W. Jesteś mi potrzebny na sali. Teraz. Proszę Cię.
F. Ale co się stało? - powiedział wstając.
W. Tętniak aorty brzusznej, nie mam z kim operować. Proszę, wynagrodzę Ci to jakoś?
F. Dobrze, zaraz będę na sali.
W. Dziękuje. Czekam. Pa.
F. Mamo, muszę pomóc Wiki w operacji. Przepraszam Cię.
PR. Dobrze idź.
Po operacji, myjnia.
F. To jak mi to wynagrodzisz?
W. Zgodziłam się na kolację z Tobą.
F. Hahaaha ale to była przed tym jak zadzwoniłaś.
W. Ale się liczy. To gdzie i kiedy?
F. U mnie w domu, dziś wieczorem.
W. Dobrze.
F. Przyjadę po Ciebie o 20
W. Ale przecież mogę przyjechać sama.
F. Nie nie możesz. o 20 pod hotelem. Pa.
19:00, hotel rezydentów
W. Cześć Aga
A. Cześć pani Falkowicz
W. Ty, a ty co?
A. Czyżby kolacja?
W. Co. Skąd wiesz o tym?
A. Pielęgniarka słyszała w myjni.
W. No to cały szpital już wie?
A. Tak.
W. Super.
A. To w co się ubierasz?
W. Nie wiem. Musze fajnie wyglądać. Chce mu powiedzieć, że wiem że on mnie kocha.
A. Myślisz, że to dobry pomysł?
W. No cóż, jak się nie przekonam to się nie dowiem.
A. Ok, to dawaj tą szafę do zgwałcenia, trzeba coś wybrać.
20:00, hotel rezydentów
Wiki, po godzinie wyglądała ślicznie. Włosy miała upięte w wysokiego koka, makijaż bardzo podkreślał jej temperamentną osobowość, a na sobie miała elegancką sukienkę. (https://www.google.pl/search?q=sukienki&es_sm=122&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=vfxbU-u3KMXn4gT0nYCoAQ&ved=0CE0QsAQ&biw=1366&bih=643#q=sukienki%20zestawy&tbm=isch&facrc=_&imgdii=_&imgrc=mgNqn7OE2UWbXM%253A%3BU2PGzuUv1eKkYM%3Bhttp%253A%252F%252F4.bp.blogspot.com%252F-ClQjr8StvA0%252FTbxDgkgEItI%252FAAAAAAAAAAM%252FIQ0tzUHl-Qg%252Fs1600%252Fkomers1.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fszeptsercaa.blogspot.com%252F2011_04_01_archive.html%3B492%3B484)
Dzwonek do drzwi, otwierająca je Agata i przystojniak stojący w ich środku z bukietem czerwonych róż.
F. To dla Ciebie Wiki.
W. Dziękuje, nie trzeba było.
F. Trzeba. Zapraszam na kolację.
Wziął jej rękę pod swoje ramie. Poszli do samochodu. Pomógł jej wsiąść i odjechali do jego domu.
Jak zawsze czekam na Wasze komentarze. Mam nadzieję, że się Wam podoba.
Madzia :)
7:40, gabinet Falkowicza, znaczy się Consalidy
Wiktoria uzupełniała papiery, była strasznie zmęczona, nie dość, że była lekarzem to jeszcze zastępowała ordynatora. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
W. Proszę.
F. Dzień dobry pani ordynator. - powiedział przyjacielsko
Pojawił się w nich Falkowicz, przez ostatnie tygodnie dużo ze sobą rozmawiali, polubili się, może nawet zaprzyjaźnili.
W. Cześć. - uśmiechnęła się
F. Przyniosłem Ci kawę i croissanty
W. Mmm zjesz ze mną?
F. Z wielką przyjemnością.
Jedli świeże rogaliki z nutellą i pili kawę.
F. Mama wychodzi ze szpitala w przyszłym tygodniu, także Cię trochę odciążę.
W. To dobrze, powiem Ci szczerze, że już mnie przerastają te wszystkie obowiązki, ciągle ktoś coś chce. Straszne, jak ty możesz to wytrzymać?
F. Nie pamiętasz, że mnie w tym szpitalu nikt nie lubi?
W. Hahaha, no fakt. to ja jestem tą ulubienicą lekarską - zrobiła maślane oczka do Falka
F. Bo ja chciałem o coś zapytać.
W. Tak? - spojrzała na niego
F. Bo ja nie chce żebyś sobie pomyślała, że to za szybko i ja...
W. Wysłów się wreszcie.
F. Wiktoria, pójdziesz ze mną na kolacje?
W. Tak. Kiedy?
F. Naprawdę nic nie zrobię, możesz się na to zgodzić...chwila czy ty się od razu zgodziłaś?
W. Tak zgadzam się.
Nagle drzwi do gabinetu otworzyły się na całą szerokość.
PA. Pani doktor, proszę szybko, doktor Gawryło panią prosi.
W. Dobrze już idę.
Wiktoria założyła na siebie niebieską marynarkę.
W. Pogadamy później. - powiedziała i pocałowała Falko w policzek - muszę spadać. Pa
F. Pa
15:30, sala Róży Baran
PR. Synek, nie oszukuj
F. Mamo, proszę Cię, nie oszukuje. Nie umiem w to grać to jak mam oszukiwać?
PR. Oczywiście, że nie umiesz - powiedziała sarkastycznie - A jak tam z Wiki?
F. Zaprosiłem ją na kolacje i się zgodziła.
PR. No widzisz, mówiłam Ci, że się zgodzi. Ja się nie mylę, jeszcze zatańczę na waszym ślubie. Tylko wiesz grzeczny masz być.
F. Mamo, nie jestem małym chłopcem.
W sali rozległ się dźwięk telefonu.
F. Przepraszam, to Wiki, muszę odebrać.
PR. Od niej zawsze - uśmiechnęła się
F. Tak słucham?
W. Jesteś mi potrzebny na sali. Teraz. Proszę Cię.
F. Ale co się stało? - powiedział wstając.
W. Tętniak aorty brzusznej, nie mam z kim operować. Proszę, wynagrodzę Ci to jakoś?
F. Dobrze, zaraz będę na sali.
W. Dziękuje. Czekam. Pa.
F. Mamo, muszę pomóc Wiki w operacji. Przepraszam Cię.
PR. Dobrze idź.
Po operacji, myjnia.
F. To jak mi to wynagrodzisz?
W. Zgodziłam się na kolację z Tobą.
F. Hahaaha ale to była przed tym jak zadzwoniłaś.
W. Ale się liczy. To gdzie i kiedy?
F. U mnie w domu, dziś wieczorem.
W. Dobrze.
F. Przyjadę po Ciebie o 20
W. Ale przecież mogę przyjechać sama.
F. Nie nie możesz. o 20 pod hotelem. Pa.
19:00, hotel rezydentów
W. Cześć Aga
A. Cześć pani Falkowicz
W. Ty, a ty co?
A. Czyżby kolacja?
W. Co. Skąd wiesz o tym?
A. Pielęgniarka słyszała w myjni.
W. No to cały szpital już wie?
A. Tak.
W. Super.
A. To w co się ubierasz?
W. Nie wiem. Musze fajnie wyglądać. Chce mu powiedzieć, że wiem że on mnie kocha.
A. Myślisz, że to dobry pomysł?
W. No cóż, jak się nie przekonam to się nie dowiem.
A. Ok, to dawaj tą szafę do zgwałcenia, trzeba coś wybrać.
20:00, hotel rezydentów
Wiki, po godzinie wyglądała ślicznie. Włosy miała upięte w wysokiego koka, makijaż bardzo podkreślał jej temperamentną osobowość, a na sobie miała elegancką sukienkę. (https://www.google.pl/search?q=sukienki&es_sm=122&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=vfxbU-u3KMXn4gT0nYCoAQ&ved=0CE0QsAQ&biw=1366&bih=643#q=sukienki%20zestawy&tbm=isch&facrc=_&imgdii=_&imgrc=mgNqn7OE2UWbXM%253A%3BU2PGzuUv1eKkYM%3Bhttp%253A%252F%252F4.bp.blogspot.com%252F-ClQjr8StvA0%252FTbxDgkgEItI%252FAAAAAAAAAAM%252FIQ0tzUHl-Qg%252Fs1600%252Fkomers1.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fszeptsercaa.blogspot.com%252F2011_04_01_archive.html%3B492%3B484)
Dzwonek do drzwi, otwierająca je Agata i przystojniak stojący w ich środku z bukietem czerwonych róż.
F. To dla Ciebie Wiki.
W. Dziękuje, nie trzeba było.
F. Trzeba. Zapraszam na kolację.
Wziął jej rękę pod swoje ramie. Poszli do samochodu. Pomógł jej wsiąść i odjechali do jego domu.
Jak zawsze czekam na Wasze komentarze. Mam nadzieję, że się Wam podoba.
Madzia :)
piątek, 18 kwietnia 2014
Odcinek 4
Odcinek 4
Operacja trwała 5 godzin. Falkowicz cały czas siedział pod drzwiami sali. W końcu wyszła Wiktoria.
F. Co z nią?
W. Wszystko w porządku. Udało mi się usunąć tętniaka, wszystko będzie dobrze.
F. Dziękuję Ci Wiki, naprawdę Ci dziękuję.
W. Może w końcu zrozumie Pan, że nadaje się do czegoś więcej niż uzupełniania papierków, panie profesorze. - powiedział i odeszła
F. Wiki! - krzyknął ale ta się już nie zatrzymała
7 godzin później, OIOM
F. Mamo? Mamo?
RB: Synku, co się stało?
F. Miałaś operacje, leż i odpoczywaj. Wszystko jest w porządku.
RB. Dobrze, ty też się prześpij.
F. Zostanę przy Tobie, nie martw się. Śpij.
3:30, OIOM
Wiktoria wchodząc na OIOM zobaczyła, siedzącego przy łóżku Falkowicza. Spał opierając się o metalową poręcz łóżka i cały czas trzymał matkę za rękę.
W. Pani Aniu, jak się czuje Pani Róża?
PA. Wszystkie parametry są w porządku. Nic złego się nie dzieje, leki zlecone podałam.
W. Dobrze dziękuję. Pani Aniu mogłabym poprosić o koc?
PA. Dobrze pani doktor - pielęgniarka podała jej nakrycie
W. To szuja, ale też człowiek - zwróciła się do pielęgniarki
Wiktoria rozłożyła koc i nakryła nim Falkowicza.
W. Przyjdę później, zajrzeć do Pani Róży.
PA. Dobrze pani doktor, miłej nocy.
W. Dziękuję.
6:30, OIOM
Falkowicz przebudził się. Bolały go strasznie plecy, więc wstał. Zauważył, że ma na sobie koc.
F. Dziękuję Pani Aniu za koc.
PA. Ale to nie ja profesorze, to doktor Consalida.
W. Co doktor Consalida? - zapytała wchodząc do sali
F. Dziękuję za koc pani doktor.
W. Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się do niego
F. Chciałbym porozmawiać. To ważne.
W. Panie profesorze, po ostatnich pana wyczynach jakoś nie mam specjalnie ochoty.
F. Wiki proszę Cię.
W. Nie.
Nawet nie zauważyli, że matka Falkowicza nie spała tylko przysłuchiwała się ich rozmowie.
W. Pani Różo jak się pani dzisiaj czuje?
PR. Dziękuje, coraz lepiej.
W. Zrobimy dzisiaj jeszcze kilka badań i jak wszystko będzie dobrze to w przyszłym tygodniu powinna pani wyjść ze szpitala. Za chwilę przyjdzie pielęgniarka i zabierze panią do normalnej sali. Tam się ponownie zobaczymy. Do zobaczenia.
Wiktoria wyszła z sali.
PA. Zaraz wrócę profesorze, pójdę tylko po Beatę.
F. Dobrze.
PR. Nawet nie próbuj jej skrzywdzić - powiedziała stanowczo do syna
F. Kogo?
PR. Tej miłej pani doktor.
F. Mamo nie wiem o co Ci chodzi.
PR. O czym mówiła? Jakie wyczyny?
F. Mamo nic ważnego, nie martw się tym.
PR. Powiedz mi sam albo ją zapytam.
F. Założyłem się z kolegą z pracy, że będę dla niej miły przez cały jeden dzień. A ona się o tym dowiedziała.
Wiktoria weszła do przedsionku, ale słysząc głośne:
PR. Baran!
Pani Róży, postanowiła chwilę zaczekać.
PR. Kochasz ją?
F. Mamo, po co pytasz, skoro znasz odpowiedź na to pytanie. Jasne że tak.
Wiktoria myślała, że zemdleje. Ale jak to, mnie kocha. Przecież gnoi mnie cały czas. To jest dla niego miłość.
PR. A powiedziałeś jej o tym?
F. Nie, jak na razie to nasza współpraca polega na tym, że ja ją gnoje, ona mi pyskuje, ja się zakładam i przez jeden dzień jestem dla niej taki jak bym chciał zawsze być, a ona się dowiaduje i przestaje ze mną rozmawiać.
PR. Przepraszam Cię synku ale tylko to słowo: Idiota. Pasuje do ciebie w tym momencie najlepiej.
F. Ale to co ja mam zrobić. Iść do niej i powiedzieć, że....
W. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Weszła Wiki z pielęgniarkami.
F. Nie oczywiście, że nie. Mama nadzieję, że tego nie słyszała.
W. Dobrze, zabieramy Panią do sali.
30 minut później, sala 10
W. Dobrze, jakby co to proszę dzwonić, pielęgniarka przyjdzie, a ja będę zaglądać co jakiś czas.
F. Mamo wybacz ale muszę jeszcze coś załatwić, to zajmie mi dosłownie 10 minut.
PR. Dobrze synku. Idź.
10:20, sala 10
F. Już jestem, przepraszam, że tak długo, ale jestem ordynatorem i musiałem porozmawiać z dyrektorem Treterrem o zastępstwie dla mnie.
PR. Dobrze i kogo wybrałeś?
F. No jak to kogo? Oczywiście, że.... - nie dane mu było skończyć, gdyż Wiki wpadła na salę.
W. Dlaczego to zrobiłeś?
F. Wiki, o co znowu chodzi?
W. Mam być twoim zastępcą. Dlaczego ja?
F. Bo tylko tobie ufam, powiedziałem Ci to już.
W. To jest kolejny zakład? O co tym razem, że sobie nie poradzę.
F. Nie Wiktoria! Zrobiłem to ponieważ Cię cenię i ufam Ci. Dobrze. I chcę żebyś to ty mnie zastępowała.
W. Ja nie chce być kolejny raz przedmiotem jakiegoś zakładu rozumiesz.
PR. Przepraszam, że się wtrącę. Mogę pani przysiąc, że tym razem Andrzej się nie założył.
W. Ładnie, wciągasz w to jeszcze matkę! Zrobię to rozumiesz, ale nie dla ciebie, zrobię to dla siebie, żeby ci udowodnić, że jestem kimś lepszym niż ktoś, za kogo mnie uważasz.
F. Dobrze.
Wiktoria wyszła.
PR. Tylko mi nie mów, że to jest zakład.
F. Oczywiście, że nie jest. Ufam jej po prostu, dlatego to zrobiłem.
Wieczór, cmentarz.
Wiktoria siedzi przy grobie Przemka. Położyła czerwoną różę, jak zawsze, zapaliła znicz.
W. Przemek, powiem Ci szczerze, że ja już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. On mnie gnoił, potem ten zakład, operacja jego matki, wybrał mnie na swojego zastępce. Jeszcze to co powiedział. Podsłuchałam jego rozmowę z matką. Powiedział, że mnie kocha. Ale czy to prawda. A może to kolejny zakład i kłamstwo. Sama nie wiem. Wpadnę do Ciebie w przyszłym tygodniu, w końcu teraz zastępuję samego wielkiego profesora Falkowicza.
Jak zwykle czekam na Wasze komentarze.
Madzia
Operacja trwała 5 godzin. Falkowicz cały czas siedział pod drzwiami sali. W końcu wyszła Wiktoria.
F. Co z nią?
W. Wszystko w porządku. Udało mi się usunąć tętniaka, wszystko będzie dobrze.
F. Dziękuję Ci Wiki, naprawdę Ci dziękuję.
W. Może w końcu zrozumie Pan, że nadaje się do czegoś więcej niż uzupełniania papierków, panie profesorze. - powiedział i odeszła
F. Wiki! - krzyknął ale ta się już nie zatrzymała
7 godzin później, OIOM
F. Mamo? Mamo?
RB: Synku, co się stało?
F. Miałaś operacje, leż i odpoczywaj. Wszystko jest w porządku.
RB. Dobrze, ty też się prześpij.
F. Zostanę przy Tobie, nie martw się. Śpij.
3:30, OIOM
Wiktoria wchodząc na OIOM zobaczyła, siedzącego przy łóżku Falkowicza. Spał opierając się o metalową poręcz łóżka i cały czas trzymał matkę za rękę.
W. Pani Aniu, jak się czuje Pani Róża?
PA. Wszystkie parametry są w porządku. Nic złego się nie dzieje, leki zlecone podałam.
W. Dobrze dziękuję. Pani Aniu mogłabym poprosić o koc?
PA. Dobrze pani doktor - pielęgniarka podała jej nakrycie
W. To szuja, ale też człowiek - zwróciła się do pielęgniarki
Wiktoria rozłożyła koc i nakryła nim Falkowicza.
W. Przyjdę później, zajrzeć do Pani Róży.
PA. Dobrze pani doktor, miłej nocy.
W. Dziękuję.
6:30, OIOM
Falkowicz przebudził się. Bolały go strasznie plecy, więc wstał. Zauważył, że ma na sobie koc.
F. Dziękuję Pani Aniu za koc.
PA. Ale to nie ja profesorze, to doktor Consalida.
W. Co doktor Consalida? - zapytała wchodząc do sali
F. Dziękuję za koc pani doktor.
W. Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się do niego
F. Chciałbym porozmawiać. To ważne.
W. Panie profesorze, po ostatnich pana wyczynach jakoś nie mam specjalnie ochoty.
F. Wiki proszę Cię.
W. Nie.
Nawet nie zauważyli, że matka Falkowicza nie spała tylko przysłuchiwała się ich rozmowie.
W. Pani Różo jak się pani dzisiaj czuje?
PR. Dziękuje, coraz lepiej.
W. Zrobimy dzisiaj jeszcze kilka badań i jak wszystko będzie dobrze to w przyszłym tygodniu powinna pani wyjść ze szpitala. Za chwilę przyjdzie pielęgniarka i zabierze panią do normalnej sali. Tam się ponownie zobaczymy. Do zobaczenia.
Wiktoria wyszła z sali.
PA. Zaraz wrócę profesorze, pójdę tylko po Beatę.
F. Dobrze.
PR. Nawet nie próbuj jej skrzywdzić - powiedziała stanowczo do syna
F. Kogo?
PR. Tej miłej pani doktor.
F. Mamo nie wiem o co Ci chodzi.
PR. O czym mówiła? Jakie wyczyny?
F. Mamo nic ważnego, nie martw się tym.
PR. Powiedz mi sam albo ją zapytam.
F. Założyłem się z kolegą z pracy, że będę dla niej miły przez cały jeden dzień. A ona się o tym dowiedziała.
Wiktoria weszła do przedsionku, ale słysząc głośne:
PR. Baran!
Pani Róży, postanowiła chwilę zaczekać.
PR. Kochasz ją?
F. Mamo, po co pytasz, skoro znasz odpowiedź na to pytanie. Jasne że tak.
Wiktoria myślała, że zemdleje. Ale jak to, mnie kocha. Przecież gnoi mnie cały czas. To jest dla niego miłość.
PR. A powiedziałeś jej o tym?
F. Nie, jak na razie to nasza współpraca polega na tym, że ja ją gnoje, ona mi pyskuje, ja się zakładam i przez jeden dzień jestem dla niej taki jak bym chciał zawsze być, a ona się dowiaduje i przestaje ze mną rozmawiać.
PR. Przepraszam Cię synku ale tylko to słowo: Idiota. Pasuje do ciebie w tym momencie najlepiej.
F. Ale to co ja mam zrobić. Iść do niej i powiedzieć, że....
W. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Weszła Wiki z pielęgniarkami.
F. Nie oczywiście, że nie. Mama nadzieję, że tego nie słyszała.
W. Dobrze, zabieramy Panią do sali.
30 minut później, sala 10
W. Dobrze, jakby co to proszę dzwonić, pielęgniarka przyjdzie, a ja będę zaglądać co jakiś czas.
F. Mamo wybacz ale muszę jeszcze coś załatwić, to zajmie mi dosłownie 10 minut.
PR. Dobrze synku. Idź.
10:20, sala 10
F. Już jestem, przepraszam, że tak długo, ale jestem ordynatorem i musiałem porozmawiać z dyrektorem Treterrem o zastępstwie dla mnie.
PR. Dobrze i kogo wybrałeś?
F. No jak to kogo? Oczywiście, że.... - nie dane mu było skończyć, gdyż Wiki wpadła na salę.
W. Dlaczego to zrobiłeś?
F. Wiki, o co znowu chodzi?
W. Mam być twoim zastępcą. Dlaczego ja?
F. Bo tylko tobie ufam, powiedziałem Ci to już.
W. To jest kolejny zakład? O co tym razem, że sobie nie poradzę.
F. Nie Wiktoria! Zrobiłem to ponieważ Cię cenię i ufam Ci. Dobrze. I chcę żebyś to ty mnie zastępowała.
W. Ja nie chce być kolejny raz przedmiotem jakiegoś zakładu rozumiesz.
PR. Przepraszam, że się wtrącę. Mogę pani przysiąc, że tym razem Andrzej się nie założył.
W. Ładnie, wciągasz w to jeszcze matkę! Zrobię to rozumiesz, ale nie dla ciebie, zrobię to dla siebie, żeby ci udowodnić, że jestem kimś lepszym niż ktoś, za kogo mnie uważasz.
F. Dobrze.
Wiktoria wyszła.
PR. Tylko mi nie mów, że to jest zakład.
F. Oczywiście, że nie jest. Ufam jej po prostu, dlatego to zrobiłem.
Wieczór, cmentarz.
Wiktoria siedzi przy grobie Przemka. Położyła czerwoną różę, jak zawsze, zapaliła znicz.
W. Przemek, powiem Ci szczerze, że ja już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. On mnie gnoił, potem ten zakład, operacja jego matki, wybrał mnie na swojego zastępce. Jeszcze to co powiedział. Podsłuchałam jego rozmowę z matką. Powiedział, że mnie kocha. Ale czy to prawda. A może to kolejny zakład i kłamstwo. Sama nie wiem. Wpadnę do Ciebie w przyszłym tygodniu, w końcu teraz zastępuję samego wielkiego profesora Falkowicza.
Jak zwykle czekam na Wasze komentarze.
Madzia
sobota, 12 kwietnia 2014
Odcinek 3
Szpital, poranek, gabinet Falkowicza
Profesor siedzi w swoim fotelu i czeka na sprawozdanie od Wiktorii. Nagle drzwi się otwierają. Wchodzi Consalida, rzuca papierami na biurko Falkowicza i mówi od niechcenia:
W. Funkcje życiowe pacjenta stabilne. Wszystko w porządku. Do widzenia.
F. Wiktorio, poczekaj proszę.
W. Nie mamy o czym ze sobą rozmawiać.
F. Mamy. Proszę.
W. Czego Pan chce.
F. Chce Cie przeprosić - Błagam Cie kobieto wybacz mi! - Ja tak dłużej już nie potrafię. Przez ostatnie sześć dni, jedyne co robisz to wparowujesz tu, rzucasz mi papierami na biurko i jeszcze szybciej stąd wybiegasz.
W. Bo nie mam o czym z Panem rozmawiać. Pan tego nie rozumie? Gnoił mnie Pan całymi miesiącami, potem założył się Pan z Adamem i zrobił wszystko, żeby zniszczyć we mnie to pieprzone uczucie.
F. Jakie uczucie?
W. To uczucie, które pozwalało mi myśleć, że nie jest Pan takim dupkiem za jakiego Pana uważają, że potrafimy się ze sobą dogadać. Jak widać myliłam się.
F. Wiktorio, przepraszam. Nie chciałem się tak wcale zachować.
W. Słucham!? - parsknęła śmiechem Wiki - Niby dlaczego miałabym Panu uwierzyć.
Nastała krępująca cisza, podczas której Falkowicz ciągle gapił się na Wiki.
W. Tak też myślałam. - powiedziała i wyszła.
F. Bo Cie kocham, ty ruda wariatko - powiedział Falkowicz do pustego już pomieszczenia.
Trzy dni później, szpital
Ag. Wiki, możesz to ty zrobić?
W. Agata, to jest tętniak, nie będę operować z Falkowiczem, naprawdę może to zrobić każdy inny lekarz.
Ag. Ale ja ufam tylko tobie - uśmiechnęła się do przyjaciółki.
W. Ale ja nie chce z nim operować! - krzyknęła
F. Z kim nie chce Pani operować, Pani doktor? - zapytał dociekliwie profesor
W. A właśnie z Panem nie chce operować. - powiedziała Wiki i szybko wyszła z pomieszczenia.
Ag. Panie profesorze, ja wiem, że Pan ma dużo pracy, ale mam jednego pacjenta. Wiktoria go badała i okazało się, że to tętniak. Ja chciałabym poprosić, żeby to Pan operował z Wiki, jeśli oczywiście Pan się zgodzi.
F. Z wielką przyjemnością, pani pomogę, pani doktor.
Ag. Dziękuję - blondynka uśmiechnęła się do profesora.
F. Pani Agato?
Ag. Tak profesorze?
F. Mam pytanie. Oczywiście chciałbym żeby to zostało między nami.
Ag. Dobrze słucham?
F. Ja wiem, że to może głupio zabrzmi. Ale czy Wiki czasem coś o mnie mówi?
Ag. Skąd to pytanie profesorze?
F. Proszę, niech Pani odpowie.
Ag. Szczerze, mówi. Ale jednymi słowami jakie aktualnie od niej słyszę to: Co za idiota, gbur, nadęty bufon. Przepraszam profesorze, ale Pan naprawdę jej nie pomaga w tej pracy.
F. Dziękuję, Pani doktor.
Dwa tygodnie później, Izba Przyjęć
W. Proszę następnego pacjenta.
F. Cześć Wiki.
Wiktoria podniosła głowę do góry i zobaczyła Falkowicza i starszą kobietę na wózku.
W. Co się dzieje?
F. To moja matka. Róża Baran. Ma silne bóle brzucha już od wczoraj. Wzięła tabletki ale jej nie pomogły.
W. Dobrze. Możesz mi pomóc. Położymy Panią tutaj.
F. Chodź mamo.
Falkowicz pomógł swojej matce położyć się na kozetce. Wiktoria ją zbadała, zrobiła USG, niestety będzie potrzebna operacja.
W. Możesz pozwolić na chwilę.
F. Oczywiście - pocałował matkę w rękę - poczekaj tu na mnie chwilę
W. Będę musiała przeprowadzić operacje ona ma tętniaka aorty brzusznej. W każdej chwili może wybuchnąć.
F. Dobrze. W takim razie myjmy się do operacji.
W. O nie. Nie wejdziesz na salę operacyjną. Nie ma mowy.
F. To moja matka, do cholery zrozum to.
W. Tym bardziej, nie masz wstępu na salę.
F. Ale Wiktoria.
W. Nie, Andrzej, nie wejdziesz tam.
F. Ale...
W. Nie! Powiedziałam Nie.
Wiktoria odeszła od profesora.
W. Pani Aniu, proszę wezwać doktora Gawryłę i zamówić sale. Natychmiast.
PA. Dobrze. Już się robi.
W. Pani Różo. Będziemy musieli przeprowadzić operacje.
RF. Ale jak to. Przecież mnie boli tylko brzuch.
W. Spokojnie, wszystko będzie w porządku. Proszę podpisać zgodę.
Matka Falkowicza podpisała zgodę. Została przygotowana do zabiegu. Van Graf już ją usypiał. Wiktoria i Piotr myli się do zabiegu. Falkowicz wszedł do myjni.
F. Wiki, możemy porozmawiać?
P. Zaczekam na Ciebie w środku.
W. Słucham?
F. Jesteś jedyną osobą w tym szpitalu, której ufam. Proszę Cie, ona nie może umrzeć.
W. Andrzej spokojnie. Postaram się zrobić wszystko.
F. Proszę Cie - Wiktoria przerwała mu i po prostu go przytuliła.
Puściła do, umyła się ponownie i kiedy wchodziła na sale usłyszała:
F. Dziękuje.
Jak zwykle proszę o komentarze.
Madzia
Profesor siedzi w swoim fotelu i czeka na sprawozdanie od Wiktorii. Nagle drzwi się otwierają. Wchodzi Consalida, rzuca papierami na biurko Falkowicza i mówi od niechcenia:
W. Funkcje życiowe pacjenta stabilne. Wszystko w porządku. Do widzenia.
F. Wiktorio, poczekaj proszę.
W. Nie mamy o czym ze sobą rozmawiać.
F. Mamy. Proszę.
W. Czego Pan chce.
F. Chce Cie przeprosić - Błagam Cie kobieto wybacz mi! - Ja tak dłużej już nie potrafię. Przez ostatnie sześć dni, jedyne co robisz to wparowujesz tu, rzucasz mi papierami na biurko i jeszcze szybciej stąd wybiegasz.
W. Bo nie mam o czym z Panem rozmawiać. Pan tego nie rozumie? Gnoił mnie Pan całymi miesiącami, potem założył się Pan z Adamem i zrobił wszystko, żeby zniszczyć we mnie to pieprzone uczucie.
F. Jakie uczucie?
W. To uczucie, które pozwalało mi myśleć, że nie jest Pan takim dupkiem za jakiego Pana uważają, że potrafimy się ze sobą dogadać. Jak widać myliłam się.
F. Wiktorio, przepraszam. Nie chciałem się tak wcale zachować.
W. Słucham!? - parsknęła śmiechem Wiki - Niby dlaczego miałabym Panu uwierzyć.
Nastała krępująca cisza, podczas której Falkowicz ciągle gapił się na Wiki.
W. Tak też myślałam. - powiedziała i wyszła.
F. Bo Cie kocham, ty ruda wariatko - powiedział Falkowicz do pustego już pomieszczenia.
Trzy dni później, szpital
Ag. Wiki, możesz to ty zrobić?
W. Agata, to jest tętniak, nie będę operować z Falkowiczem, naprawdę może to zrobić każdy inny lekarz.
Ag. Ale ja ufam tylko tobie - uśmiechnęła się do przyjaciółki.
W. Ale ja nie chce z nim operować! - krzyknęła
F. Z kim nie chce Pani operować, Pani doktor? - zapytał dociekliwie profesor
W. A właśnie z Panem nie chce operować. - powiedziała Wiki i szybko wyszła z pomieszczenia.
Ag. Panie profesorze, ja wiem, że Pan ma dużo pracy, ale mam jednego pacjenta. Wiktoria go badała i okazało się, że to tętniak. Ja chciałabym poprosić, żeby to Pan operował z Wiki, jeśli oczywiście Pan się zgodzi.
F. Z wielką przyjemnością, pani pomogę, pani doktor.
Ag. Dziękuję - blondynka uśmiechnęła się do profesora.
F. Pani Agato?
Ag. Tak profesorze?
F. Mam pytanie. Oczywiście chciałbym żeby to zostało między nami.
Ag. Dobrze słucham?
F. Ja wiem, że to może głupio zabrzmi. Ale czy Wiki czasem coś o mnie mówi?
Ag. Skąd to pytanie profesorze?
F. Proszę, niech Pani odpowie.
Ag. Szczerze, mówi. Ale jednymi słowami jakie aktualnie od niej słyszę to: Co za idiota, gbur, nadęty bufon. Przepraszam profesorze, ale Pan naprawdę jej nie pomaga w tej pracy.
F. Dziękuję, Pani doktor.
Dwa tygodnie później, Izba Przyjęć
W. Proszę następnego pacjenta.
F. Cześć Wiki.
Wiktoria podniosła głowę do góry i zobaczyła Falkowicza i starszą kobietę na wózku.
W. Co się dzieje?
F. To moja matka. Róża Baran. Ma silne bóle brzucha już od wczoraj. Wzięła tabletki ale jej nie pomogły.
W. Dobrze. Możesz mi pomóc. Położymy Panią tutaj.
F. Chodź mamo.
Falkowicz pomógł swojej matce położyć się na kozetce. Wiktoria ją zbadała, zrobiła USG, niestety będzie potrzebna operacja.
W. Możesz pozwolić na chwilę.
F. Oczywiście - pocałował matkę w rękę - poczekaj tu na mnie chwilę
W. Będę musiała przeprowadzić operacje ona ma tętniaka aorty brzusznej. W każdej chwili może wybuchnąć.
F. Dobrze. W takim razie myjmy się do operacji.
W. O nie. Nie wejdziesz na salę operacyjną. Nie ma mowy.
F. To moja matka, do cholery zrozum to.
W. Tym bardziej, nie masz wstępu na salę.
F. Ale Wiktoria.
W. Nie, Andrzej, nie wejdziesz tam.
F. Ale...
W. Nie! Powiedziałam Nie.
Wiktoria odeszła od profesora.
W. Pani Aniu, proszę wezwać doktora Gawryłę i zamówić sale. Natychmiast.
PA. Dobrze. Już się robi.
W. Pani Różo. Będziemy musieli przeprowadzić operacje.
RF. Ale jak to. Przecież mnie boli tylko brzuch.
W. Spokojnie, wszystko będzie w porządku. Proszę podpisać zgodę.
Matka Falkowicza podpisała zgodę. Została przygotowana do zabiegu. Van Graf już ją usypiał. Wiktoria i Piotr myli się do zabiegu. Falkowicz wszedł do myjni.
F. Wiki, możemy porozmawiać?
P. Zaczekam na Ciebie w środku.
W. Słucham?
F. Jesteś jedyną osobą w tym szpitalu, której ufam. Proszę Cie, ona nie może umrzeć.
W. Andrzej spokojnie. Postaram się zrobić wszystko.
F. Proszę Cie - Wiktoria przerwała mu i po prostu go przytuliła.
Puściła do, umyła się ponownie i kiedy wchodziła na sale usłyszała:
F. Dziękuje.
Jak zwykle proszę o komentarze.
Madzia
poniedziałek, 7 kwietnia 2014
Odcinek 2
Pisałam go jedną ręką, przez półtorej godziny! Ale dla was wszystko :*
Ta piosenka towarzyszyła mi przy tworzeniu. Posłuchajcie i czytajcie :)
https://www.youtube.com/watch?v=LuvfMDhTyMA
Odcinek 2 "Mam Cie dość"
Jak co dzień Wiktoria wstała, ubrała się, zjadła szybkie śniadanie i pobiegła do szpitala. Przebrała się w swój uniform i zrobiła szybki obchodzik.
Kiedy wychodziła z jednej z sal, niespodziewanie wpadła prosto w ramiona Falkowicza. Ten mocno ją obiął. Wiktoria wystrzeliła:
W. Przepraszam, nie chciałam - odsuwając się od Falkowicza
F. Nic się nie stało, pani doktor. Panią mogę łapać zawsze.
W. Yyyy - speszona Wiktoria nie wiedziała co powiedzieć. - Chodźmy na zebranie.
F. Oczywiście. Pani przodem Pani doktor.
Wiktoria nie wiedziała co myśleć. Falkowicz bardzo ją zaskakiwał. Nie wiedziała co kryje się pod jego zachowaniem. Zebranie trwało i trwało. Wiki kątem oka spoglądała na Falkowicza siedzącego obok niej na kanapie.
S. Dobrze. Dzisiaj mamy 3 planowe operacje. Profesor Falkowicz i dr. Consalida operacja usunięcia tętniaka aorty brzusznej, dr. Rudnicka i dr. Jakubek wyrostek, dr. Krajewski i dr. Miller usunięcie żylaków z odbytu. Jeżeli wszyscy wiedzą co maja robić to zapraszam do pracy.
Wiktoria jednak zatrzymała się po słowach ordynatora, mówiącego "Profesor Falkowicz i dr. Consalida operacja usunięcia tętniaka aorty brzusznej". Czy on wziął mnie!? O co mu do cholery chodzi!
F. Pani doktor, proszę przyjść do mnie do gabinetu omówimy operacje.
W. Dobrze, już idę.
Godzina później, blok
F. Wiki! Odsącz tutaj!
W. Dobrze, już nie musi Pan tak krzyczeć.
F. To się skup kochanie.
W. Ta jasne...
Po skończonej operacji Wiki myła się w myjni. Wszedł Falkowicz.
F. Bardzo dobrze sobie Pani poradziła - uśmiechnął się do kobiety - Doskonale, perfekcyjna robota.
W. Dziękuje profesorze, ale ja nic nie zrobiłam, to Pan był operatorem.
F. Och niech nie będzie Pani taka skromna. Świetna robota. Wpadnie Pani do mnie za chwilę?
W. Tak oczywiście.
Gabinet, 20 minut później.
F. No i co. Potrafię? Potrafię.
AK. No potrafisz. Zakład to zakład, kasa jest Twoja - Krajewski podał stówkę Falkowiczowi.
Gdy Krajewski wychodził minął się w drzwiach z Consalida.
W. Chciał mnie Pan widzieć profesorze.
F. Owszem. Chciałem wyjaśnić dzisiejszą sytuację.
W. Jaką? OK. Był Pan dla mnie bardzo miły, ale to chyba jest fajne, tak sądzę.
F. Tak, otóż to. To był tylko zakład. Więcej już się to nie powtórzy.
W. Słucham? A co ja niby jestem? Zabawka, którą możesz się bawić do woli, bo nic nie powie?
F. Nie przypominam żebyśmy byli na ty - profesor podniósł głos
W. Wiesz co Ci powiem! Mam Cię dość!
Wyszła, trzaskając drzwiami. Przebrała się i poszła do hotelu rezydentów.
W tym samym czasie gabinet Falkowicza.
Profesor siedział na swoim krześle, obrócony tyłem do drzwi i pogrążony w całkowitej ciemności.
Dzisiaj pokazała jak potrafi być naprawdę. Jest rudą złośnicą, strasznym uparciuchem. Nigdy wcześniej nie miałem takie diamentu. Ale nie mogę przecież stracić głowy dla jakieś smarkuli! Weź się w garść Falkowicz, natychmiast! Przecież nie możesz pokazać jej, że ten zakład to było coś najwspanialszego co Cię spotkało, prze cały jeden dzień, mogłeś być taki jaki chcesz. Taki czuły, mogłeś ją objąć, uśmiechnąć się do niej, pochwalić, spędzić chwilę. Falkowicz, do cholery weź się w garść!!
Next nie wiem kiedy będzie, ale się postaram.
Czekam na Wasze komentarze.
Madzia
Ta piosenka towarzyszyła mi przy tworzeniu. Posłuchajcie i czytajcie :)
https://www.youtube.com/watch?v=LuvfMDhTyMA
Odcinek 2 "Mam Cie dość"
Jak co dzień Wiktoria wstała, ubrała się, zjadła szybkie śniadanie i pobiegła do szpitala. Przebrała się w swój uniform i zrobiła szybki obchodzik.
Kiedy wychodziła z jednej z sal, niespodziewanie wpadła prosto w ramiona Falkowicza. Ten mocno ją obiął. Wiktoria wystrzeliła:
W. Przepraszam, nie chciałam - odsuwając się od Falkowicza
F. Nic się nie stało, pani doktor. Panią mogę łapać zawsze.
W. Yyyy - speszona Wiktoria nie wiedziała co powiedzieć. - Chodźmy na zebranie.
F. Oczywiście. Pani przodem Pani doktor.
Wiktoria nie wiedziała co myśleć. Falkowicz bardzo ją zaskakiwał. Nie wiedziała co kryje się pod jego zachowaniem. Zebranie trwało i trwało. Wiki kątem oka spoglądała na Falkowicza siedzącego obok niej na kanapie.
S. Dobrze. Dzisiaj mamy 3 planowe operacje. Profesor Falkowicz i dr. Consalida operacja usunięcia tętniaka aorty brzusznej, dr. Rudnicka i dr. Jakubek wyrostek, dr. Krajewski i dr. Miller usunięcie żylaków z odbytu. Jeżeli wszyscy wiedzą co maja robić to zapraszam do pracy.
Wiktoria jednak zatrzymała się po słowach ordynatora, mówiącego "Profesor Falkowicz i dr. Consalida operacja usunięcia tętniaka aorty brzusznej". Czy on wziął mnie!? O co mu do cholery chodzi!
F. Pani doktor, proszę przyjść do mnie do gabinetu omówimy operacje.
W. Dobrze, już idę.
Godzina później, blok
F. Wiki! Odsącz tutaj!
W. Dobrze, już nie musi Pan tak krzyczeć.
F. To się skup kochanie.
W. Ta jasne...
Po skończonej operacji Wiki myła się w myjni. Wszedł Falkowicz.
F. Bardzo dobrze sobie Pani poradziła - uśmiechnął się do kobiety - Doskonale, perfekcyjna robota.
W. Dziękuje profesorze, ale ja nic nie zrobiłam, to Pan był operatorem.
F. Och niech nie będzie Pani taka skromna. Świetna robota. Wpadnie Pani do mnie za chwilę?
W. Tak oczywiście.
Gabinet, 20 minut później.
F. No i co. Potrafię? Potrafię.
AK. No potrafisz. Zakład to zakład, kasa jest Twoja - Krajewski podał stówkę Falkowiczowi.
Gdy Krajewski wychodził minął się w drzwiach z Consalida.
W. Chciał mnie Pan widzieć profesorze.
F. Owszem. Chciałem wyjaśnić dzisiejszą sytuację.
W. Jaką? OK. Był Pan dla mnie bardzo miły, ale to chyba jest fajne, tak sądzę.
F. Tak, otóż to. To był tylko zakład. Więcej już się to nie powtórzy.
W. Słucham? A co ja niby jestem? Zabawka, którą możesz się bawić do woli, bo nic nie powie?
F. Nie przypominam żebyśmy byli na ty - profesor podniósł głos
W. Wiesz co Ci powiem! Mam Cię dość!
Wyszła, trzaskając drzwiami. Przebrała się i poszła do hotelu rezydentów.
W tym samym czasie gabinet Falkowicza.
Profesor siedział na swoim krześle, obrócony tyłem do drzwi i pogrążony w całkowitej ciemności.
Dzisiaj pokazała jak potrafi być naprawdę. Jest rudą złośnicą, strasznym uparciuchem. Nigdy wcześniej nie miałem takie diamentu. Ale nie mogę przecież stracić głowy dla jakieś smarkuli! Weź się w garść Falkowicz, natychmiast! Przecież nie możesz pokazać jej, że ten zakład to było coś najwspanialszego co Cię spotkało, prze cały jeden dzień, mogłeś być taki jaki chcesz. Taki czuły, mogłeś ją objąć, uśmiechnąć się do niej, pochwalić, spędzić chwilę. Falkowicz, do cholery weź się w garść!!
Next nie wiem kiedy będzie, ale się postaram.
Czekam na Wasze komentarze.
Madzia
Subskrybuj:
Posty (Atom)