Wtorek, 12:30
Wiktoria wraz z Andrzejem wychodzą ze szpitala. Falkowicz niesie Julkę kurczowo przed sobą, nie pozwalając nikomu na nią spojrzeć, a tym bardziej jej dotknąć. Zapina ją pasami, Wiktoria siedzi koło niej.
W. Widzisz kochanie, tatuś jest nadopiekuńczy. Ale powiem Ci, że dobrze trafiłaś. - pocałowała ją delikatnie w czółko i przykryła kocykiem
Jechali drogą do domu, przez okna widać było drzewa przesuwające się w wolnym tempie za oknem. Inni kierowcy wyprzedzali ich, trąbili, ale Falkowicz nie zwracał na to uwagi. W samochodzie puścił piosenkę o Żyrafie, żeby ich córeczka była szczęśliwa. (https://www.youtube.com/watch?v=qmIsF0Q4G6M) Puszczał ją na okrągło, a Wiktoria powoli gotowała się w środku.
W. Kochanie, proszę Cię wyłącz to. Nie chce żeby nasze dziecko sfiksowało.
F. Wiktoria, proszę. Dzieciom trzeba puszczać muzykę, to je uspokaja i sprawia że mają ładne sny.
W. Andrzej, ty jesteś lekarzem do cholery. Profesorem w wieku 42 lat. Uspokój się. To nie jest szkło. Zachowuj się normalnie i nie rób korków na drodze!
F. Wiozę dziecko, nie mogę jechać szybko.
Wtorek, 13:45
Ta krótka droga, którą normalnie pokonywali w 35 minut, tym razem pokonali w półtorej godziny. Tym razem Wiktoria nie pozwoliła wyciągnąć Juli Andrzejowi, sama to zrobiła i szła z nią do domu.
F. Założyłem dodatkowo alarm w drzwiach na wszelki wypadek, mamy też nowe czujniki dymu i ognia.
W. A zrobiłeś pokoik dla małej.
F. Oczywiście kochanie.
Weszli na piętro a Andrzej otworzył przed nią drzwi. Jej oczom ukazał się piękny pokoik dla ich córeczki.
W. Jej. Andrzej, jest piękny.
F. Nie chciałem jej przyzwyczajać do jednego koloru, uważam że to staroświeckie, więc zrobiłem beżowy. Cieszę się, że Ci się podoba.
W. Jest piękny, naprawdę.
F. W suficie są zainstalowane czujniki dymu, temperatury i ognia. Dodatkowo masz tutaj głośnik przy jej łóżeczku, a druga część jest u nas w sypialni, żebyśmy słyszeli jak płacze.
W. Widzę, że wszystko przygotowałeś.
F. Tak. Jeśli będziesz chciała i potrzebowała pomocy, to Pani Zosia będzie Ci nią służyć. To nasza nowa opiekunka, sprawdzona i doświadczona, nie martw się.
Trzy tygodnie później, około godziny 12:30
W. Pani Zosiu, ja postaram się wrócić za góra dwie godzinki.
PZ. Pani Wiktorio, naprawdę nic się nie dzieje. My sobie poradzimy.
W. Dobrze, dziękuję bardzo
Szpital, 13:10
W. Agatka wcale się nie odzywasz.
Ag. No wiem, przepraszam. Mam straszne urwanie głowy. Obiecuję, że wpadnę do mojej Juleczki kochanej jak najszybciej.
W. No dobra, trzymam za słowo. Andrzej u siebie?
Ag. Pewnie tak. Zadzwonię wieczorkiem
W. Paaa
Andrzeja jednak nie było w gabinecie, więc Wiki zostawiła na jego biurku zdjęcie ich córki, które dzisiaj zrobiła i pobiegła do doktora Treterra żeby dowiedzieć się kiedy może wrócić do pracy.
Jezu, padłam! Zaczęłam czytać tą część, włączyłam tą piosenkę i przez 10 minut nie mogłam uspokoić śmiechu i płynących mi z oczu łez, też ze śmiechu! normalnie brzuch mnie boli przez ciebie od tego śmiechu. Zachowanie Andrzeja jest co najmniej dziwne, lecz mimo, że jest to niemożliwe i tak czyta się świetnie. To jest po prostu genialne!
OdpowiedzUsuńOMG. Masz talent pisz szybko next !
OdpowiedzUsuńKocham te opowiadania! Dzisiaj wpadłam na twojego bloga i przeczytałam wszystko, jest super! Pisz jak najwięcej, czekam na kolejne części :D
OdpowiedzUsuńCo to trzonek członka?
OdpowiedzUsuń