czwartek, 29 stycznia 2015

Część 18 - Kochająca się rodzinka


Wtorek, 12:30

Wiktoria wraz z Andrzejem wychodzą ze szpitala. Falkowicz niesie Julkę kurczowo przed sobą, nie pozwalając nikomu na nią spojrzeć, a tym bardziej jej dotknąć. Zapina ją pasami, Wiktoria siedzi koło niej.

W. Widzisz kochanie, tatuś jest nadopiekuńczy. Ale powiem Ci, że dobrze trafiłaś. - pocałowała ją delikatnie w czółko i przykryła kocykiem

Jechali drogą do domu, przez okna widać było drzewa przesuwające się w wolnym tempie za oknem. Inni kierowcy wyprzedzali ich, trąbili, ale Falkowicz nie zwracał na to uwagi. W samochodzie puścił piosenkę o Żyrafie, żeby ich córeczka była szczęśliwa. (https://www.youtube.com/watch?v=qmIsF0Q4G6M) Puszczał ją na okrągło, a Wiktoria powoli gotowała się w środku.

W. Kochanie, proszę Cię wyłącz to. Nie chce żeby nasze dziecko sfiksowało.
F. Wiktoria, proszę. Dzieciom trzeba puszczać muzykę, to je uspokaja i sprawia że mają ładne sny.
W. Andrzej, ty jesteś lekarzem do cholery. Profesorem w wieku 42 lat. Uspokój się. To nie jest szkło. Zachowuj się normalnie i nie rób korków na drodze!
F. Wiozę dziecko, nie mogę jechać szybko.

Wtorek, 13:45

Ta krótka droga, którą normalnie pokonywali w 35 minut, tym razem pokonali w półtorej godziny. Tym razem Wiktoria nie pozwoliła wyciągnąć Juli Andrzejowi, sama to zrobiła i szła z nią do domu.

F. Założyłem dodatkowo alarm w drzwiach na wszelki wypadek, mamy też nowe czujniki dymu i ognia.
W. A zrobiłeś pokoik dla małej.
F. Oczywiście kochanie.

Weszli na piętro a Andrzej otworzył przed nią drzwi. Jej oczom ukazał się piękny pokoik dla ich córeczki.



W. Jej. Andrzej, jest piękny. 
F. Nie chciałem jej przyzwyczajać do jednego koloru, uważam że to staroświeckie, więc zrobiłem beżowy. Cieszę się, że Ci się podoba. 
W. Jest piękny, naprawdę. 
F. W suficie są zainstalowane czujniki dymu, temperatury i ognia. Dodatkowo masz tutaj głośnik przy jej łóżeczku, a druga część jest u nas w sypialni, żebyśmy słyszeli jak płacze. 
W. Widzę, że wszystko przygotowałeś. 
F. Tak. Jeśli będziesz chciała i potrzebowała pomocy, to Pani Zosia będzie Ci nią służyć. To nasza nowa opiekunka, sprawdzona i doświadczona, nie martw się. 

Trzy tygodnie później, około godziny 12:30

W. Pani Zosiu, ja postaram się wrócić za góra dwie godzinki. 
PZ. Pani Wiktorio, naprawdę nic się nie dzieje. My sobie poradzimy. 
W. Dobrze, dziękuję bardzo 

Szpital, 13:10

W. Agatka wcale się nie odzywasz.
Ag. No wiem, przepraszam. Mam straszne urwanie głowy. Obiecuję, że wpadnę do mojej Juleczki kochanej jak najszybciej. 
W. No dobra, trzymam za słowo. Andrzej u siebie?
Ag. Pewnie tak. Zadzwonię wieczorkiem
W. Paaa

Andrzeja jednak nie było w gabinecie, więc Wiki zostawiła na jego biurku zdjęcie ich córki, które dzisiaj zrobiła i pobiegła do doktora Treterra żeby dowiedzieć się kiedy może wrócić do pracy. 




piątek, 16 stycznia 2015

Cześć 17 - Nowy początek


Dziedziniec szpitala, 12:30

Wiktoria siedzi na ławce w parku, przed szpitale. Słońce praży w jej twarz a delikatne podmuchy wiatru rozwiewają jej włosy. Jej brzuch już jest widocznie zaokrąglony, zostało niewiele czasu do porodu Nie wolno jej pracować, ma ciągle odpoczywać, no ale ile można siedzieć w tym wielki domu. Wyciągnęła telefon z torebki i wybrała numer swojego męża.

F. Tak kochanie - odezwał się głos w słuchawce
W. Witam panie profesorze. Zastanawiam się czy nie miałby Pan ochoty zjeść lunchu ze swoją prywatną ciężarówką
F. Kochanie nie wyglądasz jak ciężarówka. Gdzie jesteś?
W. W parku na naszej ławeczce
F. Dobrze, już idę.

Kilka minut później był już obok niej. Pocałował ja namiętnie w usta i w brzuszek.

F. Kochanie czy ty nie miałaś odpoczywać?
W. Andrzej, ja ciągle odpoczywam. Ile można leżeć.
F. Musisz o siebie dbać, termin jest za trzy dni.
W. Kotku to chyba lepiej, że jestem pod szpitalem zamiast być w domku. Nie sądzisz?
F. Dobrze, masz rację. A jak się czuje Genowefa?
W. Nigdy nie nazwę dziecka Genowefa. Będzie Julia i tyle.
F. Jeszcze zobaczymy - uśmiechnął się do niej - a jak ty się czujesz kochanie?
W. Bardzo dobrze, no może z małym wyjątkiem bolącego brzucha. Jedz tą sałatkę
F. Bolącego brzucha? O nie, sałatka poczeka, idziemy do Hany.
W. Widzisz kochanie - położyła rękę na sowim brzuchu - masz nadopiekuńczego tatusia.

Gabinet Hany

Andrzej wchodzi bardzo gwałtownie do pomieszczenia, ciągnąc za sobą Wiki.

F. Wiktorię boli brzuch.
W. Nic mi nie jest. Ona po prostu pewnie kopie.
H. Usiądź, sprawdzimy to. Jest blisko terminu, może to już pierwsze oznaki porodu.

Po dokładnym przebadaniu Hana spojrzał na Wiktorię uśmiechając się.

H. Zapisuje Cię na oddział. Zostaniesz tu. Te bóle to wczesne oznaki porodu. Mała może przyjść na świat nawet jeszcze dzisiaj.
F. Widzisz, dobrze, że przyszliśmy.

Wiktoria została zapisana na oddział. Andrzej pojechał do domu po rzeczy dla niej i dla małej. Wszystko było w porządku aż do momentu, kiedy Wiktorii faktycznie odeszły wody. Poród trwał pięć godzin ale w końcu na świat przyszła Julia Manuela Genowefa Falkowicz.

Madzia