sobota, 26 lipca 2014

Część 13

Cześć wszystkim :) problem z weną jest i to duży! BARDZO DUŻY! potrzebuję waszych pomysłów, dajcie mi je w komentarzach :)
Wiem, że ostatnio niektórzy mieli problem z moimi hotami (sądzę to po komentarzach) dlatego z góry ostrzegam wszystkich w tym opowiadaniu jest HOT i to taki porządny HOT

Część 13

Późny wieczór, dzień ślubu

Zabawa trwa w najlepsze, wszyscy bawią się bardzo dobrze. Para młoda szczęśliwa jak zawsze, Andrzej wniebowzięty nie tylko z powodu ślubu ale także ciąży. Wiktoria promienieje. Agata spędza dużo czasu z Adamem, Hana i Piotr (no i maluszek w brzuchu) tańczą na środku parkietu. Jeden ślub a cały szpital zebrał się aby świętować ten dzień z nimi. W pewnym momencie jednak Wiktoria podchodzi do Andrzeja.

W. Andrzej a może byśmy się gdzieś tak wymsknęli?
F. Oj kochanie kochanie... jak zawsze bardzo niecierpliwa i żądna
W. No proszę. Idziemy do łóżka. Teraz!
F. No ale tak nie możemy tak gości zostawić samych naprawdę nie wypada.
W. Wypada! Chodź!

I poszli razem na górę. Andrzej rozbiera Wiki, całuje ją. Kładzie ją delikatnie na satynowej, czerwonej pościeli. Schodzi pocałunkami od jej ust, przez szyje, łopatki, brzuch i nagle przestaje.

F. Wiki nie mogę...
W. Czego nie możesz?
F. No sex. Jakbyś się czuła jakby cie ktoś czymś po głowie dźgał non stop?
W. Andrzej, ty lekarzem jesteś... Przecież dobrze wiesz, że w 3 tygodniu ciąży to to jest takie maleństwo - wskazuje dwoma palcami - naprawdę, dobrze wiesz, że nawet do niego nie dochodzisz.
F. Wiki nie mogę. Mogę cię skutecznie, bardzo skutecznie stymulować i tak doprowadzać do orgazmu. Dopóki nie dowiem się w 100% że jest to bezpieczne dla dziecka. Rozumiemy się?
W. Ale Andrzej! Do cholery to nasza noc poślubna!!
F. Wiktoria, tylko dopóki się nie upewnię.
W. Dobrze...

F. A co powie Pani na kąpiel, Pani Falkowicz?
W. A czy my nie mieliśmy... - przestaje bo Andrzej spogląda na nią surowym wzrokiem - z miłą chęcią Panie Falkowicz
F. No to ja przygotuję wannę a ty tu na mnie poczekaj.

Po 5 minutach otworzyły się drzwi. Wiktoria siedziała na łóżku, spojrzała w kierunku drzwi. Stał w niej Andrzej, nagi Andrzej, a gorąca para wypływała z pomieszczenia. Był tak niesamowicie kuszący.

F. Zapraszam panią Falkowicz na przyjemny odlot w moim towarzystwie.
W. No no no, dobrego męża sobie wybrałam.

Wiktoria siada w wannie, piana porywa jej ciało. Dołącza do niej Andrzej, kiedy siada poziom wody znacznie się podnosi i trochę z niej wylatuje na podłogę. Profesor siada za Wiktorią, obejmuje ją silnymi ramionami i dodaje.

F. Połóż ręce na brzegach wanny i pod żadnym pozorem nie wolno Ci jej puszczać. W innym razie będę musiał Cię ukarać.
W. Dobrze kochanie.

Falkowicz położył swoje nogi koło nóg Wiktorii. Stopami zahaczył o jej łydki, tak że jego zgięte kolana wystawały teraz ponad piane. Przytrzymywał ją mocno a zarazem delikatnie. Jego obie dłonie wylądowały an jej piersiach, masował je delikatnie czasem mocniej je ściskając. Po chwili wziął w palce jej sutki i zaczął je pocierać. Twardniały. Wiki zaczęła wydawać z siebie ciche jęki. Falkowicz powrócił do masowania jej piersi, ściskał je, pieścił. Jedna jego ręka zjechała w pewnym momencie do jej łechtaczki. Teraz delikatnie masował jedną jej pierś a drugą rękę zataczał powolne kółka wokół jej nabrzmiałej już łechtaczki, po chwili przyspieszył. Wiktoria zaczęła się lekko wyginać.

W. Nie przestawaj proszę - powiedziała.
F. Ciii - odrzekł jej profesor

Bez najmniejszego ostrzeżenia, nagle palce lekarza znalazły się głęboko w Wiktorii. Głośne westchnięcie połączone jakby z mruczeniem. Druga jego ręka powędrowała z piersi na łechtaczkę. Falkowicz wsuwał głęboko i szybko palce w zonę i jednocześnie ją pieścił. W Wiktorii kumulowało się już tak wielkie pożądanie, że nie była w stanie wytrzymać. Wiła się przed Andrzejem, krzyczała, mruczała, była spełniona.
Andrzej przestał, pocałował ją w czubek rudych włosów związanych w kok.

F. Chyba się jednak podobało - zagadnął żonę
W. Bardzo. Nie wiedziałam, że można doprowadzić do takiego stanu kobietę bez sexu.
F. No widzisz... A jednak.
W. A czy ja Panie profesorze mogłabym się jakoś Panu odwdzięczyć?
F. Nie proszę Pani, dzisiaj to ty dostawałaś przyjemność. Ja dostanę ją jak tylko porozmawiam poważnie z Hanną i dowiem się czy to bezpieczne dla naszej córeczki.
W. Chciałeś powiedzieć syna...
F. Nie powiedziałem córeczka, bo to będzie córeczka...jeszcze zobaczysz - uśmiechnął się do niej i namiętnie ją pocałował

Sala na dole, wesele

Ag. Adam, ja nie wiem czy to jest dobry pomysł.
Ad. Agata proszę daj mi chociaż jedną szansę, jedną jedyną szanse.
Ag. Adam, przecież ty jesteś jak dziecko. Ciągłe imprezy, panienki, zdrady, alkohol. Ja nie szukam przygody na jedna noc rozumiesz...
Ad. Zmienię się obiecuję...dla cb się zmienię. Przysięgam

Parkiet

H. Piotr?
P. Tak kochanie?
H. Mam takie czysto hipotetyczne pytanie do cb.
P. Słucham?
H. Co byś zrobił gdyby odeszły mi teraz wody?
P. Zawiózłbym ciebie no i Wójcika do szpitala.
H. No własnie kochanie to możesz to zrobić bo Amelia pcha się na świat.
P. CO! - krzyknął spanikowany
H. Rodzę - odpowiedziała mu spokojnie

Na sali rozległy się szybkie i głośne szmery. Przebrana Wiki i Andrzej zeszli s powrotem na dół.

W. Agata?! Co się tu dzieje?
Ag. Hanna rodzi!

Po 10 minutach biegów i krzyków Hanna, Piotr i Wójcik pojechali do szpitala.

Ag. Wiktoria? Możemy porozmawiać?
W. Jasne, chodź na dwór.
F. Tylko mi nie ucieknij - pocałował ją

Ogród, przy fontannie

Ag. Mam problem
W. Co się stało?
Ag. Chodzi o Adama.
W. Coś ci zrobił?
Ag. Wiki on powiedział, że chciałby ze mną być i obiecał że dla mnie się zmieni.
W. I problem polega na tym, że nie wiesz co zrobić i czy z nim być?
Ag. Dokładnie tak. Wiki ja nie jestem pewna czy on się zmieni, co jeśli będzie mnie zdradzał na prawo i lewo, ciągle szalał na tych swoich imprezach?
W. Agata, powiem ci prosto. Adam jest jaki jest. Ja osobiście bym się z nim nie związała. Ale jeśli chodzi o cb to wydaje mi się, że pomiędzy wami jest nić chemii i pożądania. Jeśli rzeczywiście chcesz z nim spróbować to określ mu porządne zasady, zakaż mu imprez itp. Wtedy będziesz wiedzieć czy rzeczywiście jest Ciebie warty.

4:30, sala

Goście powoli rozchodzą się do pokoi wykupionych przez nowożeńców w hotelu. Andrzej odbiera telefon od Piotra ze szpitala i po skończonej rozmowie podchodzi do mikrofonu.

F. Drodzy państwo, dzwonił Piotr i prosił żeby przekazać Państwu szczęśliwą nowinę. Urodziła się Amelia, ma 2 kg i uzyskała 10 punktów w skali Apgar.

Tydzień później, szpital

P. Hej Wiki. Słuchaj mogłabyś mi pomóc w operacji tętniaka?
W. Jasne nie ma sprawy. dasz mi tylko dokumenty do zapoznania się?
P. Jasne. Proszę - podaje jej teczkę - 13:30 na bloku. Do zobaczenia.

13:20, droga na blok

F. Wiktoria!
W. Andrzej coś się stało, trochę się spieszę.
F. Gdzie ty idziesz?
W. Na blok. Mam operację tętniaka z Piotrem.
F. Zastąpię Cię, nie będziesz w ciąży operować.
W. A właśnie, że będę Andrzej. Na ni mi do cholery nie pozwalasz - zdenerwowała się - w domu nawet sama herbaty nie mogę sobie przynieść z kuchni bo to niby zaszkodzi dziecku. Uspokój się do cholery. Rozmawiałam z Hanną. Mogę operować!
F. Jeżeli teraz wejdziesz na ta salę i przeprowadzisz operację nie wracam dzisiaj na noc do domu!
W. Nie szantażuj mnie, błagam Cię! Pogadamy w domu. Kocham cię. Pa

Wieczór, dom FaWi, salon

Andrzej siedzi na kanapie przed kominkiem, pije czerwone wino i słucha muzyki klasycznej. Wiktoria podchodzi do niego, zabiera mu lampkę z dłoni i siada mu na kolanach. Kiedy chce go pocałować profesor odwraca twarz.

W. Andrzej przepraszam za awanturę dzisiaj w szpitalu. Ja naprawdę dobrze się czuję, małemu nic nie grozi.
F. Wiki, to jest pierwsze moje dziecko. Ja już je kocham najmocniej na świecie, nie chce stracić ani ciebie ani jej. Proszę cię nie operuj, nie przemęczaj się. Kochanie błagam Cię.
W. Możemy umówić się na jedną operację w tygodniu do 4 miesiąca ciąży, potem nic zero. Będę uzupełniać papierki i nie zbliżę się do bloku. Proszę.
F. Dobrze, ale będę miał Cię na oku. I pamiętaj, że jak tylko źle się poczujesz to masz mi o tym powiedzieć.
W. Dobrze, a jak mam jakieś zachcianki to też je spełnisz? - figlarnie się uśmiechnęła
F. Oczywiście, każdą spełnię.
W. Chcę się z Tobą kochać. Teraz! - wycedziła mu słowa prosto w usta patrząc na niego odważnym wzrokiem.
F. Oczywiście kochanie.

3:45, dom FaWi

Wiktoria i Andrzej śpią w najlepsze. Nagle rozlega się dzwonek do drzwi i głośne pukanie. Wiktoria się zrywa zaraz po niej budzi się Andrzej.

F. Śpij, ja pójdę. To pewnie znowu pijany Adam.
W. Ok - i momentalnie znowu zasypia

Andrzej schodzi na dół, otwiera drzwi i jego oczom ukazuje się całkowicie zalana Kinga.

F. Kinga, co ty tu robisz do cholery!
K. Ale mnie brzydko witasz kotku. Stęskniłam się za Tobą strasznie. Nie przyszłabym tu gdybym nie miała powodu. - chciała go objąć jednak on ją powstrzymał.

Wiktoria jednak usłyszała głośne krzyki dobiegające z dołu, wstała z łózka i szła na dół po schodach.

K. Ale kochanie nie bądź na mnie zły. Przecież chyba nie potrafisz być na mnie zły co?

W. Co tu się dzieje Andrzej?

K. Co ona tu robi kotku? Serio Andrzej nie mogłeś na mnie zaczekać te kilka miesięcy?
F. Kinga dla Twojej wiadomości Wiktoria tu mieszka, co więcej jest moją żoną no i jest w ciąży. Czego ty chcesz?
K. Żona? Ciąża? Ona jest w ciąży?! - szpera w torebce - to ja jestem w ciąży kochanie i to z tobą! - wymachuje mu przed oczami zdjęciem USG

Czekam na Wasze komentarze.

Madzia :)

wtorek, 22 lipca 2014

UWAGA! UWAGA! UWAGA! UWAGA!


Hej wszystkim,

Wiem, że długo mnie nie było :) przepraszam, ale wakacje sami rozumiecie :)
Opowiadanie się pojawi w tym tygodniu, najprawdopodobniej w czwartek :)
Będzie bardzo bardzo bardzo długie, tak jak prosiliście :)

Madzia

poniedziałek, 7 lipca 2014

Część 12 "Ślub"

Część 12 "Ślub"

Dom FaWi, 10:30

F. Dzień dobry kochanie - Falkowicz pocałował Wiktorię w czubek nosa
W. Mmm cześć kotku
F. Jak się spało?
W. Spało? Masz na myśli te 2 godziny, które raczyłeś mi pozwolić spać?
F. Oj tam oj tam, potraktujmy to jako taką noc przedślubną - znów namiętnie ją pocałował
W. A może zrobimy sobie jeszcze taki, hmmmm, cały dzień przedślubny - uśmiechnęła się do niego
F. Myślę, że to dobry pomysł.

Falkowicz i Wiktoria namiętnie się całowali. W pewnym momencie jednak rozległ się głośny dźwięk, przypominający budzik. Do sypialni FaWi wtargnęła Agata, Wanda i Blanka.

Blanka podeszła do całującej się nadal pary i pociągnęła matkę za nogę.

W. Ej młoda, co ty robisz?
B. No jak to co? Wyjeżdżamy?
W i F. Co?!
WC. Córeczko to bardzo proste. Zgodnie z tradycją naszej rodziny pan młody nie może widzieć przyszłej żony przez 24 godziny przed ślubem bo inaczej to przynosi pecha. Dlatego Cię spakowałyśmy i jedziemy do hotelu rezydentów.
Ag. Dokładnie tak, no już wstawaj wstawaj.
W. Ale muszę się jeszcze umyć i ubrać.
Ag. Ciuchy masz już naszykowane - wskazała na krzesło - prawie się zgubiłam w tej Twojej szafie - dopowiedziała sarkastycznie.
W. No ale to dajcie nam jeszcze 5 minutek.
F. Tyle w zupełności mi wystarczy - spojrzał porozumiewawczo na Wiki
W. 5 minut mamo, wezmę szybki prysznic i jedziemy
WC. Nie! Wstawaj

Bez dodatkowych komentarzy i kłótni Wiktoria została wyciągnięta z łóżka, nakazano jej włożyć ubranie, wzięła kluczyki do auta, wszystko spakowali, i wchodząc do samochodu krzyknęła do narzeczonego stojącego w drzwiach ich domu

W. Kocham Cię do jutra.
F. Ja ciebie też. Tylko mi nie uciekaj!
W. Pa!!
F Pa!!

Samochód Wiki odjechał a Falkowicz wszedł do środka. Rozejrzał się po domu, nie słyszał nigdzie tego głośnego i perlistego śmiechu swojej kobiety, czuł tylko jej zapach. Wszedł do sypialni i ścieląc łózko znalazł jeden długi rudy włos na poduszce.

F. Co ja bym bez Ciebie zrobił? - powiedział sam do siebie uświadamiając sobie jednocześnie, że jego życie bez niej nie ma żadnego sensu.

Hotel rezydentów 18:30

Ag. No dalej Wiki ubieraj się
W. Ale gdzie ty chcesz iść?
Ag. Nie marudź wszystko już jest gotowe. Idziemy na wieczór panieński
W. We dwie?
Ag. Nie. Idzie Blanka, nasze koleżanki Aśka i Daga, no i ty i ja
W. No dobra, ale grzecznie bo jutro wychodzę za mąż.
Ag. Jasne!

Agata zeszła na dół do kuchni gdzie czekał na nią Adam.

Ad. No dobra to ja z Piotrem jadę do Andrzeja.
Ag. Ok, bawcie się dobrze.

19:30, dom FaWi

P. Andrzej ja Ci mówię, porwałeś się z motyką na księżyc.
F. No co ty nie powiesz, myślisz, że Wiki już ma tą przysięgę?
Ad. A ty jesteś pewien, że Wiktoria o tym wie?
F. No pani Marta miała jej powiedzieć.
Ad. To może lepiej jej przypomnieć, bo z tego co wiem to miały raczej dzisiaj inne plany.
F. Jakie plany? Przecież Wiki dzwoniła i mówiła, że zostają w hotelu.
Ad. Agata urządziła wieczór w panieński w klubie także raczej nie zostały. Ja zadzwonię do Agaty.

Ad. No hej Aga.
Ag. ....
Ad Tak słuchaj, możesz się dowiedzieć czy Wiki napisała już przysięgę na jutro?
Ag. ...
Ad. No to znajdzie czas i to zróbcie.
Ag. ....
Ad. No to nie pijcie tylko jeszcze przed striptizem napiszcie tą przysięgę!
Ag. ....
Ad. No to pa pa

F. Striptizem?!!!
Ad. Andrzej spokojnie to normalne na wieczorze panieński, my tez chcieliśmy zatrudnić striptizerki ale Piotr stwierdził, że się strasznie wściekniesz, więc zrezygnowaliśmy.
F. I miał racje. Mam pomysł! W jakim one są klubie?
P. A to jest zły pomysł. Nie damy Ci zrobić striptizu przed Wiki. Jej mama kazała nam Cie pilnować.
F. No bądź że kolega.
P i Ad. NIE!

Klub 20:15

W. Przysięgę?
Ag. Tak podobno wiesz.
W. Cholera pani Marta mi mówiła, ale ja zapomniałam.
Ag. Teraz już się nie wycofamy. Wymyślimy coś jak wrócimy do hotelu.
W. Dobra, to co pijemy?

Nagle w pomieszczeniu zgasło światło, jeden mały reflektor rzucał światło na postać mężczyzny stojącego tyłem do kobiet. Miał na sobie garnitur i kapelusz, a przynajmniej tyle było widać z daleka.

W. Zabije Cię wariatko - powiedziała do Agaty
Ag. Potraktuj to jak mały prezencik przedślubny
W. Małpa!
Ag. Też Cię kocham

Mężczyzna zaczął tańczyć, zrzucił z siebie kapelusz, który powędrował w stronę Wiki. Marynarka, koszula, spodnie, buty skarpetki wszystko powędrowało w siną dal. Mężczyzna obrócił się miał na sobie tylko krawat i bokserki. Podniósł pasek z ziemi, założył go za tył głowy Wiktorii i przyciągnął do siebie.

F. Nie ładnie tak kochanie okłamywać przyszłego męża
W. Andrzej! - pocałowała go namiętnie

Ag. Halo Halo Halo - podeszła do nich szybko - ty jutro wychodzisz za mąż
F. Ona  tym wie
Ag. Andrzej co ty tu robisz. Będziecie mieli pecha
W. My nigdy nie mamy pecha.

Poranek dzień ślubu

W. Dzień dobry pani Marto
PM. Witam, wszystko jest już gotowe.
W. Żadnych problemów?
PM. Żadnych. To jest pan Artur, pani fryzjer, to jest pani Ania makijażystka, pani Kasia manikiurzystka oraz pani Aldonka która pani pomoże wszystkiego teraz dopilnować.
A. Witam. Zaczynamy od Pani Wiktorii. potem druhny czyli pani Agata i Blanka oraz na samym końcu matka panny młodej.
PM. Kwiaty już przywiozłam także wszystko jest na dole. Biorę teraz drugą ekipę i jadę do pana Andrzeja. Do zobaczenia na miejscu.
W. Do zobaczenia.

Godzina 11:30 hotel rezydentów

W. Już czas. Agata boję się.
Ag. Nie mam czego. Kochasz tego faceta i będziesz z nim cholernie szczęśliwa. Będziecie mieli gromadkę dzieci i będziecie mieszkać w tym wielkim domu z szafa jak mój pokój. I obiecuję Ci, że jak Cie skrzywdzi to osobiście nakopie mu do dupy.
W. W zasadzie jedno już mamy.
Ag. No tak Blanka.
W. A no tak, to dwa mamy
Ag. Jesteś w ciąży?
W. Tak, wczoraj po południu kiedy zniknęłam poszłam do Hany i jestem w 3 tygodniu ciąży.
Ag. No nareszcie będę ciocią - przytuliła przyjaciółkę.
W. No to jedziemy.

WC. Córeczko, kocham Cię i zawsze będę przy tobie. A ten maluszek będzie kolejnym oczkiem w mojej głowie.
W. Ja ciebie też kocham mamo. Tylko uwaga wszyscy. Andrzej nie wiem jeszcze nic o dziecku także cicho sza.
Wszyscy: Jasne - odpowiedzieli chórem.

12:15, miejsce ślubu.


Pan młody wraz z drużbami stoi przy krzesłach. Zwraca się do Adama:

F. Masz obrączki?
Ad. Tak niczego nie zapomniałem, wszystko mam nie martw się.
P. Ja też w razie czego nauczyłem się Twojej przysięgi, podpowiem jakby co
F. No to się nazywa profesjonalny świadek.

Wszyscy goście zajęli miejsca. Rozbrzmiała się muzyka, inna niż wszystkie bo nie był to marsz Mendelsona. Była to ich ulubiona piosenka, ta którą zawsze razem słuchali, ta do której tańczyli, ta przy której się kochali pierwszy raz.

(http://eolszak.wrzuta.pl/playlista/100dwTKBNkd/muzyka_slubna) [wysłuchajcie do końca]

W oddali pojawiła się Agata z bukiecikiem róż a zaraz za nią Blanka. Doszły one do swoich miejsc. Nagle pojawiła się Wiktoria z ojcem.

Jaki ja byłem głupi, kiedy chciałem ją utemperować. Przecież tak naprawdę ją kocham. Moje życie bez niej byłoby niczym, dlaczego dopiero teraz to zrozumiałeś idioto. Chociaż lepiej późno niż wcale. 

Wiktoria doszła do Andrzeja, jej ojciec zdjął jej welon do tyłu, pocałował ją w czoło. Wiktoria oddała Agacie bukiet, schwyciła Andrzeja za rękę i podeszła do urzędnika.

U. Pani Wiktorio pani pierwsza.
W. Na początku było źle. Nie mogliśmy na siebie patrzeć, omijaliśmy się szerokim łukiem, dogryzaliśmy sobie. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że będę brała z Tobą ślub, planowała wspólne życie i zakładała rodzinę, wyśmiałabym go. Teraz jednak wiem, że nie potrafię bez Ciebie żyć. Jesteś moim przyjacielem, ukochanym, jesteś wszystkim co mam. Nie chcę Cię już nigdy zranić. Zawsze będę przy Tobie, nawet jeśli będzie źle, będziemy na siebie wrzeszczeć i się kłócić to i tak będę Cię kochać, bo Tobie oddaje dziś swoje serce, to z tobą chce być, jeść śniadania, kochać się, spać i budzić się.
U. Panie Andrzeju teraz Pan
F. Kiedyś nie zdawałem sobie z tego sprawy. Jednak kiedy za każdym razem wychodzisz z domu a ja nie słyszę twojego głosu i śmiechu czuję się samotny. Kiedy kładę się w koło ciebie wieczorem czuje się bezpiecznie, właściwie, idealnie. Jesteśmy lekarzami, codziennie kogoś kroimy. Zajmuję się różnymi rzeczami, mózgiem, brzuchem, sercem. Wiem jak to wszystko wygląda. Serce jest jednym z najczulszych i najważniejszych organów. Ono bijąc daje życie, moje bije tylko o wyłącznie dla Ciebie. Dlatego dopóki będzie bić moje serce ja będę Cię kochać. Oddaje Ci siebie.
U. Proszę żeby włożył Pan teraz obrączkę na palec pani Wiktorii. Teraz Pani. Proszę o podpis tutaj i tutaj - pokazał palcem na wyznaczone miejsca - świadków również.
F. Kocham Cię bardzo
W. Ja Ciebie też kochanie.
U. Uroczyście ogłaszam, że z mocą danego mi prawa ogłaszam Państwa mężem i żoną. Może Pan pocałować żonę.

Wiktoria i Andrzej namiętnie się całowali. Rozległy się głośne brawa i krzyki: Gorzko gorzko.

20:20, Wesele

Ag. No i jak tam Pani Falkowicz?
W. A nie narzekam - uśmiechnęła się - mogę mieć do cb prośbę?
Ag. Jasne słucham.
W. W limuzynie w bagażniku jest mała torebka możesz mi ją przynieść?
Ag. Ok już idę. A co w niej jest?
W. Buciki dla naszego dziecka. Chce taką miłą niespodziankę zrobić Andrzejowi.
Ag. Dobra już lecę.

15 minut później

Wiktoria siada koło męża z torebeczką w ręce.

W. Mam dla cb mały prezencik ślubny.
F. Hmmm a co to takiego.
W. Sam sprawdź

F. Wiki czy to znaczy, że ty jesteś w ciąży. - spytał wyjmując buciki - ja będę tatą?!
W. Tak jestem w ciąży i tak będziesz tatą.
F. Hura!!! - wydarł się głośno

Cała sala spojrzała na niego z oczekiwaniem

F. Tatą będę!!! - wrzasnął Falkowicz jeszcze raz

Wszyscy składali im gratulacje.

Jak zawsze proszę o komentarze :)




AAAAA i byłabym zapomniała.

Wszystkiego najlepszego dla jednej z moich czytelniczek.

Ruda  Fawiomanka wszystkiego najlepszego :D


Madzia

UWAGA UWAGA ZAPOWIEDZI


Wakacje się zaczęły, więc jest super :D

Dzisiaj pojawi się kolejna cześć opowiadania. Zastanawiam się również nad zrobieniem jakiegoś filmiku o FaWi.  W tym tygodniu pojawi się jeszcze jednoczęściówka :)

Madzia