sobota, 15 marca 2014
Część 28 i ostatnia
3 lata później, dom FaWi
A. Ignacy nie ciągnij siostry za włosy! Ignacy!
Andrzej wziął małego na ręce. Wiktoria podeszła do niego.
W. Kochanie nie denerwuj się, proszę. - powiedziała i przeczesała mu włosy.
A. Jak mam się nie denerwować jak on jest niegrzeczny - wskazał palcem na syna
I. Nie cialem tato.
A. Nie możesz dokuczać siostrze.
W. Ignaś zrozumiał, nie musisz mu tego powtarzać.
A. Mądrą żoną jednak jesteś - pocałował ją.
Andrzej postawił syna na podłodze. Julka zaczęła go ciągnąć za spodnie.
J. Tata! Tata!
A. Tak kochanie?
J. Obiecales ze pojdziemy na plac zabaw. Na ustawke!
A. Wiem, że obiecałem i zaraz pójdziemy. Idź z mamą przebierze Was i możemy iść.
W. No tak mama przebierz, mama pocałuje, mama ugotuje, mama uśpi... Mama - nie dane jej było dokończyć, gdyż Andrzej wpił się w jej usta.
A. Też Cię kocham
Poszli na górę, Wiktoria przebrała Julę i Ignasia, zeszli na dół, wzięła soczki dla każdego z nich i razem z Andrzejem poszli na plac zabaw.
2 lata później, wieczór, dom FaWi
A. Śpią? - zapytał Andrzej kiedy Wiktoria weszła do ich sypialni.
W. Tak śpią. - położyła się koło niego i przytuliła - o wiele łatwiej uśpić pięciolatka niż niemowlaka
A. Wiesz, że za rok pójdą do pierwszej klasy.
W. Wiem. Czas straasznie szybko leci.
A. No fakt szybko. A skoro dzieci śpią i minęło pięć lat to może byśmy pomyśleli o - zaczął ją całować po szyi - jeszcze jednym - zszedł na dekolt - małym - całował jej piersi - Falkowiczu juniorze.
W. Hmmm to bardzo ciekawy pomysł.
Zaczęli się namiętnie całować, Andrzej podnosił koszulkę Wiktorii w górę. Nagle rozległ się grzmot.
A. O nie burza.
W. No tak burza - Wiktoria poprawiła koszulkę.
A. No to co? Może jak się mocno przytulimy to nas nie rozdzielą?
W. Wątpię w to kochanie. - uśmiechnęła się.
Rozległ się kolejny grzmot, a pokój rozświetlił błysk światła. Nagle drzwi sypialni otworzyły się i do łóżka rodziców wbiegły dwa przestraszone maluchy.
J. Tato! Burza! - krzyknęła mała przerażona dziewczynka
I. Mamo! Ratuj! - krzyknął równie przerażony chłopiec.
W. Już spokojnie. Nic Wam się nie stanie.
Wiktoria odsłoniła kołdrę z łóżka i dwa maluchy ułożyły się w środku, między rodzicami. Ignacy po stronie mamy a Jula po stronie taty.
J. Tato?
A. Tak skarbie?
J. A czy burza jest groźna?
A. Nie kochanie. Nic Ci nie grozi.
Maluchy wtuliły się w rodziców i zasnęły.
Wiktoria i Andrzej Falkowicz wiedli bardzo szczęśliwe i spokojne życie. Andrzej został dyrektorem szpitala w Leśnej Górze, a Wiktoria ordynatorem chirurgi. Julka i Ignacy byli bardzo żywiołowymi dziećmi. Wszystko było idealne, aż za bardzo. Kiedy Jula i Ignacy skończyli 9 lat urodził im się jeszcze brat, Maciek. Wiktoria i Andrzej byli jeszcze bardziej szczęśliwi. Byli kochającą się rodziną.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Boskie jak zwykle *,~
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to koniec opo.
"Coś się kończy..." cytując serialowego Falkowicza ;***
Genialne ! Czekam na kolejne twoje opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńSzuuper ! ^.^
OdpowiedzUsuńWykorzystaj mój pomysł z przedniego posta ;*
Poprzedniego*
OdpowiedzUsuńPomyliło mi się xdd
Świetna, genialne, cudowne. Kidy kolejne opowiadanie???
OdpowiedzUsuń