poniedziałek, 24 marca 2014

Ogłoszenie

Witam wszystkich,

Niestety, nie będę mogła pisać przez najbliższe 2 - 3 tygodnie. Mam unieruchomioną prawą rękę i nie dam rady nią piać. Ale obiecuje, że jak tylko pan doktor odda mi rękę to wyskrobię dla Was szybciutko nową piękną część i to może nawet nie jedną.

niedziela, 23 marca 2014

Odcinek 1

AAA jak ja go nie lubię. Pomyślała Wiki, kiedy to po raz kolejny dzisiaj, Falkowicz doprowadził ją do furii. Jak można być takim gburem i idiotą. Zastanawiała się Wiktoria. Odsuwa mnie od operacji, gnoi mnie, ciągle ma do mnie jakieś pretensje. Jak tak można?

Ag. Hej ruda, skonsultujesz mi pacjenta - powiedziała Agata wchodząc do pokoju lekarskiego
W. Hej. Jasne, jak to mówi Falkowicz, przecież do niczego innego się nie nadaje.
Ag. Spokojnie. Miałaś się nie przejmować tym co on mówi.
W. Łatwo powiedzieć, gorzej zrobić.

P. Pani doktor pacjent z 4.
W. Już idę. Aga zrobię to jak wrócę.

Okazało się, że pacjent potrzebuje natychmiastowej operacji. Wiktoria myła się do zabiegu, kiedy to do myjni wkroczył Falkowicz z Piotrem.

F. A co Pani tu robi?
W. Myję się do operacji Panie Profesorze.
F. A gdzie Pani chce operować? No bo raczej nie tutaj, nie ze mną.
W. Ale jak to?
F. Proszę wyjść. Na stole w lekarskim czeka na Panią dokumentacja. Chce to widzieć wypełnione do wieczora, na moim biurku. Żegnam.

Wiktoria trzasnęła drzwiami i poszła się przebrać. Idiota, gbur, głupek, nadęty bufon. Pomyślała.

Wieczór, gabinet Falkowicza

Wiktoria delikatnie puka do drzwi.

F. Proszę.
W To ja, panie profesorze. Przyniosłam dokumentację pacjentów.
F. Proszę położyć ją na tamtym stole.
W. Dobrze - Wiktoria położyła i już chciała wychodzić, kiedy to Falkowicz powiedział:
F. Wiktorio?
W. Tak? - odpowiedziała zdziwiona
F. Nie chcesz wiedzieć co z tym pacjentem z 4?
W. Rozmawiałam z Piotrem, wszystko już mi powiedział.
F. Rozumiem, w takim razie, dobrej nocy Wiki.
W. Dobranoc - odpowiedziała i wyszła.

Poranek, hotel rezydentów.

Wiktoria nie spała przez pół nocy. Ciągle myślała o tym, że Falkowicz był dla niej miły. Jak to się stało? To pytanie ciągle sobie zadawała.

Wstała, ubrała się i poszła na cmentarz. Odnalazła grób, położyła na nim czerwoną róże i powiedziała:

W. On nie jest taki zły jak myślisz - powiedziała - Pa Przemo.

Odwróciła się i udała na dyżur do szpitala.


Proszę Was o komentarze, jak zwykle :) Chciałabym wiedzieć, czy podoba Wam się pomysł na nową część i nadal chcecie czytać.

sobota, 15 marca 2014

Część 28 i ostatnia


3 lata później, dom FaWi

A. Ignacy nie ciągnij siostry za włosy! Ignacy!

Andrzej wziął małego na ręce. Wiktoria podeszła do niego.

W. Kochanie nie denerwuj się, proszę. - powiedziała i przeczesała mu włosy.
A. Jak mam się nie denerwować jak on jest niegrzeczny - wskazał palcem na syna
I. Nie cialem tato.
A. Nie możesz dokuczać siostrze.
W. Ignaś zrozumiał, nie musisz mu tego powtarzać.
A. Mądrą żoną jednak jesteś - pocałował ją.

Andrzej postawił syna na podłodze. Julka zaczęła go ciągnąć za spodnie.

J. Tata! Tata!
A. Tak kochanie?
J. Obiecales ze pojdziemy na plac zabaw. Na ustawke!
A. Wiem, że obiecałem i zaraz pójdziemy. Idź z mamą przebierze Was i możemy iść.
W. No tak mama przebierz, mama pocałuje, mama ugotuje, mama uśpi... Mama - nie dane jej było dokończyć, gdyż Andrzej wpił się w jej usta.
A. Też Cię kocham

Poszli na górę, Wiktoria przebrała Julę i Ignasia, zeszli na dół, wzięła soczki dla każdego z nich i razem z Andrzejem poszli na plac zabaw.

2 lata później, wieczór, dom FaWi

A. Śpią? - zapytał Andrzej kiedy Wiktoria weszła do ich sypialni.
W. Tak śpią. - położyła się koło niego i przytuliła - o wiele łatwiej uśpić pięciolatka niż niemowlaka
A. Wiesz, że za rok pójdą do pierwszej klasy.
W. Wiem. Czas straasznie szybko leci.
A. No fakt szybko. A skoro dzieci śpią i minęło pięć lat to może byśmy pomyśleli o - zaczął ją całować po szyi - jeszcze jednym - zszedł na dekolt - małym - całował jej piersi - Falkowiczu juniorze.
W. Hmmm to bardzo ciekawy pomysł.

Zaczęli się namiętnie całować, Andrzej podnosił koszulkę Wiktorii w górę. Nagle rozległ się grzmot.

A. O nie burza.
W. No tak burza - Wiktoria poprawiła koszulkę.
A. No to co? Może jak się mocno przytulimy to nas nie rozdzielą?
W. Wątpię w to kochanie. - uśmiechnęła  się.

Rozległ się kolejny grzmot, a pokój rozświetlił błysk światła. Nagle drzwi sypialni otworzyły się i do łóżka rodziców wbiegły dwa przestraszone maluchy.

J. Tato! Burza! - krzyknęła mała przerażona dziewczynka
I. Mamo! Ratuj! - krzyknął równie przerażony chłopiec.
W. Już spokojnie. Nic Wam się nie stanie.

Wiktoria odsłoniła kołdrę z łóżka i dwa maluchy ułożyły się w środku, między rodzicami. Ignacy po stronie mamy a Jula po stronie taty.

J. Tato?
A. Tak skarbie?
J. A czy burza jest groźna?
A. Nie kochanie. Nic Ci nie grozi.

Maluchy wtuliły się w rodziców i zasnęły.

Wiktoria i Andrzej Falkowicz wiedli bardzo szczęśliwe i spokojne życie. Andrzej został dyrektorem szpitala w Leśnej Górze, a Wiktoria ordynatorem chirurgi. Julka i Ignacy byli bardzo żywiołowymi dziećmi. Wszystko było idealne, aż za bardzo. Kiedy Jula i Ignacy skończyli 9 lat urodził im się jeszcze brat, Maciek. Wiktoria i Andrzej byli jeszcze bardziej szczęśliwi. Byli kochającą się rodziną.


Zapowiedź

Witam, wszystkich cierpliwych :)

Dzisiaj prawdopodobnie, wieczorem pojawi się nowa część opowiadania. Dziękuję bardzo "zakręconej i szalonej" za reklamę :) Powoli traciłam nadzieję, że ktokolwiek już tu wejdzie. No ale cóż, wróce dzisiaj wieczorem z nową świeżą częścią opowiadania.

Jeśli macie jakieś pomysły na nowe części to piszcie w komentarzach. Wszystko chętnie przeczytam i rozważę.

BTW wydaje mi się, że czas już skończyć z tą serią opowiadań i może okaże się, że ta dzisiejsza część będzie ostatnia. Ale spokojnie mam zamiar zacząć od nowa, kolejną historię, oczywiście o FaWi. Dlatego proszę Was o pomysły.
 Madzia