czwartek, 5 grudnia 2013

Część 24


Dwa tygodnie później, poranek

Wiktoria obudziła się pierwsza. Spojrzała na zegarek - wskazywał 7:45. Wstała, poszła do pokoju Blanki, przykryła ja i zeszła na dół. Zrobiła śniadanie, kawę i sok. Zegar wskazywał - 8:00. Wróciła na górę, Andrzej leżał na plecach, nadal śpiąc.

Podeszła do łózka i położyła się na nim. Słodki ciężar obudził Andrzeja.

A. Cześć kochanie - pocałował ją
W. Cześć. Zrobiłam śniadanie więc zapraszam
A. Która godzina?
W. 8:10
A. Dlaczego mnie obudziłaś? Mamy dzisiaj nockę.
W. Jedziemy na zakupy, mój drogi.
A. Ale jak to? Po co?
W. Przytyłam, muszę kupić jakieś nowe ciuchy.
A. Kochanie, mdłości, przytyłaś może jednak się zbadaj.
W. Nie muszę, nie mogę mieć dzieci zapomniałeś
A. Nie, ale skoro chcesz to możemy jechać na te zakupy.

Obudzili Blankę, zjedli śniadanie i o 10 byli gotowi do drogi. Spędzili w centrum prawie cały dzień. Wrócili do domu zjedli obiad, Blanka została w domu a Andrzej i Wiki pojechali do szpitala.

2:20, Izba przyjęć

Pa. Dobry wieczór. Można?
W. Tak, oczywiście zapraszam.
Pa. Przykleiłem się - powiedział pacjent wyciągając zza pleców rękę i kawałek plastiku
W. No dobrze, jakoś to odkleimy

2:45, droga do lekarskiego

B. Pani doktor! Pani doktor!
W. O tak, pani Beatko.
B. Nie podpisała Pani
W. Przepraszam, rzeczywiście zapomniałam - nagle Wiktorii zakręciło się w głowie
B. Pani doktor wszystko w porządku?
W. Tak. Nawdychałam się tych rozpuszczalników.
B. No tak czasami się zdarza.

Wiktoria podpisała zaległy dokument i szła dalej, kiedy upadła. Pielęgniarki szybko do niej podbiegły.

B. Asia, zawołaj Falkowicza

Położyli Wiktorię na łóżku i zawieźli na Izbę.

Gabinet Falkowicza

As. Panie profesorze, proszę szybko ze mną
A. Co się stało?
As. Chodzi o Pana żonę, zemdlała na korytarzu jest na Izbie.

Andrzej wstał z fotela i natychmiast pobiegł na Izbę.

Podszedł do Wiktorii, miała maskę tlenową, była przytomna.

A. Kochanie? Boli Cię coś?
W. Nic mi nie jest - próbowała wstać jednak znowu zakręciło się jej w głowie i ponownie się położyła.
A. No właśnie widzę. Proszę zawołać doktor Goldberg.
W. Andrzej, po co?
A. Cicho bądź, teraz ja jestem lekarzem a ty pacjentem. - uśmiechnął się do niej
W. Ale Andrzej, nic mi nie jest, nawdychałam się tych rozpuszczalników i teraz mi słabo. Tyle
A. Jakich rozpuszczalników?
W. Pacjent przykleił sobie rękę do plastikowej deski.
A. Oj tam. Zbadamy Cię.

10 minut później, na Izbie pojawiła się Hanna.

H. Wiki, jak się czujesz?
W. Dobrze, Andrzej przesadza.
H. Andrzej, możesz wyjść. Chce ją zbadać.
A. Ale? Chyba mogę zostać? Wiki?
W. Kotku poczekaj na korytarzu, proszę.
A. No dobrze - pocałował ją i wyszedł.

Po badaniu.

H. Wiki, mam dla Ciebie świetną wiadomość. Jesteś w ciąży.
W. Ale jak? To nie możliwe, przecież sama mówiłaś.
H. Cuda się zdarzają.
W. Który to tydzień?
H. 8
W. Powrót z Hiszpanii
H. Co?
W. Nic nic, mogę zdjęcie?
H. Jasne - Hanna wydrukowała zdjęcie i podała Wiki.
W. Nie mów nic Andrzejowi.
H. Chyba się szykuje niespodzianka.
W. Coś w tym stylu - uśmiechnęła się.

Hanna wyszła a do Wiktorii przyszedł Andrzej.

A. I co?
W. Wszystko w porządku, muszę trochę odpocząć i tyle
A. To wszystko od rozpuszczalnika?
W. Tak.

Poranek, koniec dyżuru.

A. Jedziemy do domu?
W. Tak ty jedziesz, ja muszę na chwile do Agaty.
A. No to może ja poczekam na Ciebie.
W. Nie przyjadę taksówką.
A. No dobrze, czekam w domu. - pocałował ją i wyszedł

Hotel rezydentów, pokój Agaty, 8:20

Blondynka śpi w łóżku. Wiktoria wpada do pokoju i krzyczy:

W. Ciotką zostaniesz.
Ag. Co ty się tak drzesz od rana.
W. Ciotką będziesz, w ciąży jestem.
Ag. Naprawdę?
W. Tak!
Ag. Cieszę się - przytuliła ją.

Zjadły razem śniadanie, wypiły herbatę. Wiktoria zamówiła taksówkę i pojechała do domu.

Andrzej spał położyła na jego stoliczku nocnym, zdjęcie które dała jej Hanna i poszła spać.


1 komentarz:

  1. Super... Wiki w ciąży cudownie, ciekawe co na to Falko pewnie się ucieszy. Zapraszam również do siebie http://ada19989.pinger.pl/

    OdpowiedzUsuń